Prawo jazdy? Nie jest pan gotowy…
Prawo jazdy to jeden z najważniejszych dokumentów dla większości osób. Traktowany na równi z dowodem osobistym, czy paszportem. Bez prawa jazdy jak bez ręki. Jeśli nie posiadasz tego dokumentu, jesteś zawsze skazany na kogoś innego. Jesteś skazany na podwózkę, na transport publiczny, na to, czy ktoś po ciebie przyjedzie, czy akurat zaśpi. Prawo jazdy i własny samochód to absolutna podstawa normalnego i komfortowego funkcjonowania. Jak to się mówi „nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym”.
Nic więc dziwnego, że chcemy się do tego egzaminu przygotować jak najlepiej. Spędzamy mnóstwo czasu na naukach jazdy. Są jeszcze wykłady i badania lekarskie. Każdy przygotowuje się też indywidualnie, rozwiązując kolejne kursy, odpowiadając na pytania i korzystając z wszelkich możliwych publikacji. Wszystko to kosztuje – i to kosztuje bardzo dużo. Każdy chce podejść do egzaminu i zdać go od razu – za pierwszym razem. Nie tylko oszczędzając sobie kolejnych nerwów… ale też oszczędzając przede wszystkim pieniądze.
Natomiast nie zawsze jest to traktowane z należytą postawą. Osobiście znam przypadek, w którym kierowca był doskonale przygotowany, ale nie został dopuszczony do egzaminu. Nie zabrał ze sobą dowodu osobistego… Natomiast sytuacja, o której pisze „Autokult”, to zupełnie inna skala. To zupełnie inna półka zaniedbania. Ba – to nie jest przecież zaniedbanie. Mówimy tutaj o przestępstwie, za które kierowca będzie bardzo surowo ukarany. Przyznam szczerze – nie rozumiem tego.
Z egzaminu prosto na komendę policji
„Autokult” podaje, że pewnego dnia do krośnieńskiego WORD-u przybył pewien 30-latek. Pewnie w waszej głowie pojawia się już pewne pytanie, ale spokojnie – odpowiem na nie za moment. Mężczyzna radził sobie bardzo dobrze, wszystko dobrze mu wychodziło. Problem pojawił się w momencie, w którym egzaminator poczuł woń alkoholu. Postanowił, że musi się upewnić w swoim osądzie. Po chwili egzamin został przerwany, a egzaminator zawiózł kursanta na komendę policji.
Kursant został przebadany. Efekt? 0,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Jak słusznie zauważa „Autokult”, jazda z takim stężeniem alkoholu w organizmie to według polskiego prawa przestępstwo. 30-latek zdawał prawo jazdy nie po raz pierwszy. Wcześniej stracił je… za jazdę pod wpływem alkoholu. Grozi mu wysoka grzywna oraz do dwóch lat więzienia. Oczywiście nie ma mowy, aby wkrótce ponownie przystąpił do egzaminu na prawo jazdy. Niesamowity przypadek…
Tylko jedno pytanie, jak?
Przyznam szczerze – nie rozumiem takiego zachowania. Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie, jakim cudem można się tak zachować? Co trzeba mieć w głowie, aby przyjść pijanym na egzamin na prawo jazdy? Krążył kiedyś taki dowcip, że nikt nie może odebrać ci prawa jazdy, jeśli go nie posiadasz. Być może ten kierowca wyszedł dokładnie z takiego założenia? Być może potrzebował czegoś na odwagę? Ale odłóżmy żarty na bok. Konsekwencje takiego zachowania są katastrofalne…