Nowy układ w WRC?
Aktualna sytuacja w WRC jest w pewnym sensie patowa. Mamy trzy zespoły rywalizujące ze sobą w królewskiej kategorii. Przez to niewiele jest też miejsc. Krajobraz w mistrzostwach świata od lat praktycznie się nie zmienia. Najpierw była era Sebastiena Loeba, z którym z mniejszym bądź większym powodzeniem rywalizowało kilku innych, świetnych kierowców. Później przyszła zmiana. Nastała era Sebastiena Ogiera, z którym walczyli najpierw Jari-Matti Latvala a później Thierry Neuville, Ott Tanak, czy Elfyn Evans.
Kalle Rovanpera wszedł w mistrzostwa z marszu, natomiast on już pojawiając się w WRC był dużym nazwiskiem. Mówiło się o nim od dawna. Jego rozwój śledziliśmy latami. Kalle wszedł do mistrzostw świata jako młody, ale już bardzo doświadczony zawodnik. To, że on znajdzie miejsce w zespole fabrycznym było oczywistością a pierwszy tytuł był kwestią czasu. Mamy w tej królewskiej kategorii te same nazwiska, te same twarze. Niewiele się tam zmienia, układ sił jest znany i przez lata nikt nie potrafił go zmienić. Chociażby dlatego, że niewielu zawodników otrzymywało na to szanse, bo przecież mamy tylko trzy zespoły i ograniczoną liczbę miejsc. No i duże nazwiska, które są tam „od zawsze” oraz milionerów, którzy… niewiele mogą zmienić.
Coś się zmieni?
Ktokolwiek nowy by się nie pojawił w mistrzostwach, nie miał siły przebicia. Było kilka tych nazwisk w ostatnich latach, ale czołówka była ta sama – Ogier, Tanak, Neuville, Evans… no i Rovanpera. To wyjątek, ale w gruncie rzeczy potwierdzający regułę, bo Kalle miał przecież zabetonowane miejsce w czołówce. Mam wrażenie, że Martins Sesks zmienił nieco ten obraz. Jego występy w Rajdzie Polski i Rajdzie Łotwy mogą zapoczątkować nowy trend. Trend, który może bardzo mocno odświeżyć sytuację w mistrzostwach świata.
Martins Sesks pokazał, że można. Po pierwsze, że można w ogóle dostać szansę pojechania takim autem. Łotysz wystartował w tych dwóch rajdach dzięki wsparciu promotora WRC – oczywiście. I chwała promotorowi za to, że tak to sobie wymyślił. Identyczną szansę w Rajdzie Finlandii otrzyma Sami Pajari. Promotor wymyślił to sobie tak, że najlepsi młodzi kierowcy będą otrzymywali swoje szanse w autach Rally1 w ich rajdach domowych, czy też takich najlepiej odpowiadających im umiejętnościom. Jest to szansa na pokazanie swojego potencjału i kto wie – być może angaż w jednym z zespołów.
Mistrzostwa odżyją?
Natomiast to nie jest tylko kwestia tego, że promotor ma takie widzi mi się i od czasu do czasu zobaczymy jakiegoś juniora. Zostało to powiedziane wprost, że zawodnicy będą mogli startować w autach Rally1 „prywatnie”. To zresztą nie jest jakaś sensacja. Przecież dokładnie w taki sposób robili to chociażby Lorenzo Bertelli, czy Jourdan Serderidis. Mieli taki kaprys – więc startowali. Auta Rally1 tak naprawdę czekają na „prywaciarzy”. Zespoły – szczególnie M-Sport – tylko czekają na kierowców, którzy chcieliby spróbować swoich sił w autach Rally1. I to nie muszą wcale być milionerzy. Być może w ramach różnych programów – takich jak chociażby ten promotora – swoje szanse w Rally1 będą dostawać ci, którzy na to zasługują. Albo ci, którzy uzbierają na to budżet.
Sesks pokazał, że nawet pakietem bez hybrydy można rywalizować… mniej więcej na tym samym poziomie. Oczywiście w tej sytuacji pomogło to, że był to bardzo szybki Rajd Polski i ta hybryda miała mniejsze znaczenie… Ale wciąż – można to zrobić. Można nabijać kilometry w Rally1 bez hybrydy. Uczyć się tego samochodu, nabijać doświadczenie. Zaprezentować się całemu światu a przy okazji ugrać coś dla siebie. To jest szansa na to, aby twoje nazwisko poszło w świat.
WRC czeka na zmiany
Już po Rajdzie Polski głośno mówiło się o tym, że Martins Sesks powinien znaleźć miejsce w WRC w przyszłym sezonie. Po Rajdzie Łotwy te głosy są jeszcze bardziej doniosłe. To pokazuje, że Łotysz wykorzystał swoją szansę. Oczywiście jeśli on znajdzie swoje miejsce w tym WRC, to będzie to prawdopodobnie M-Sport. I nawet jeśli nie będzie to pełny sezon, to będzie to kilka wybranych rund. I super – to już jest coś. To już jest jakiś początek, na którym będzie można budować.
Bo przecież – umówmy się – Sesks cholernie nam imponował. I w Polsce i w Łotwie. Jasne, to jest jego charakterystyka oesów, to są jego tereny. Natomiast wciąż… trzeba siąść za kierownicą i pokazać kosmiczne tempo, aby rywalizować z najlepszymi. A on to zrobił i podkreślił to Ott Tanak. Estończyk wymieniał, że ludzie mówią, że to domowy rajd Martinsa, że on znał te odcinki i tak dalej. Ale koniec końców musisz za kierownicą wykonać niesamowitą pracę i Sesks to zrobił. Zaimponował. Pokazał nie tylko to, że można znaleźć się w takim aucie i dać sobie szansę. Pokazał, że można zaburzyć porządek. Przy dobrym tempie można rywalizować z Tanakiem, Ogierem, Rovanperą, Neuvillem i Evansem. Tylko do tego potrzebne są ogromne umiejętności. Ale Sesks pokazał, że takowe posiada. Wszedł do auta Rally1 „z buta”. I nagle zaczął wygrywać oesy z trzema mistrzami świata.
Czy Sesks to dobry wybór?
Sesks dał sobie szansę. Wkrótce pole do popisu dostanie Sami Pajari i być może po Rajdzie Finlandii znów powiemy – o, patrz, następny do fabryki. Tylko, że problem w tym wszystkim jest zasadniczy. Nadal mamy tylko trzy zespoły i ograniczoną liczbę miejsc. Większość z nich wydaje się zabetonowana. No – może oprócz Gregoire’a Munstera, który co rajd udowadnia nam, że nie jest kierowcą na miarę auta Rally1. Ale to teoretycznie tylko jedno wolne miejsce. Pozostają programy łączone, okrojone – ale jak już powiedziałem, okej, od czegoś trzeba zacząć i gdzieś trzeba się pokazać.
To były domowe oesy Martinsa – jasne. Ale przypomnijcie sobie historię Otta Tanaka. Jego geniusz objawił nam się dopiero na bardzo szybkich, szutrowych oesach. To wtedy świat o nim usłyszał, to wtedy on realnie walczył o zwycięstwa. Po kilku latach Tanak był już mistrzem świata. Teraz mówi się, że Sesks tak pojechał, bo to jego domowe oesy, jego charakterystyka. Ale on był piekielnie szybki. Pokonywał mistrzów świata. Kto wie, co by pokazał na innych rajdach? Na rundach asfaltowych, albo na technicznych szutrach? Nie wiemy tego. I nie dowiemy się, dopóki on nie zadebiutuje na takim rajdzie w aucie Rally1.
Rally2 nie jest wyznacznikiem
No właśnie – ktoś powie, że w aucie Rally2 tempo Sesksa nie jest aż tak imponujące. Natomiast musimy wziąć pod uwagę kilka czynników. Chociażby inne opony. Na koniec dnia musimy zadać sobie pytanie, z czego wynikają te słabsze wyniki Martinsa chociażby w ERC? Przecież to nie jest tak, że on nagle nie potrafi poprowadzić samochodu Rally2, skoro wygrywa oesy autem Rally1 w mistrzostwach świata. W gruncie rzeczy powinno być zupełnie na odwrót. Szczerze – chciałbym zobaczyć Martinsa w większej liczbie rund. Teraz wiele zależy od M-Sportu i od sponsorów Łotysza. Ale on zrobił już dużo – on już dał sobie szansę. On już wpisał swoje nazwisko na rynek transferowy i nikt tak szybko o nim teraz nie zapomni.
Mam nadzieję, że te dwa starty Sesksa coś zmienią. Przede wszystkim, że w królewskiej kategorii zacznie się pojawiać więcej zawodników. Łotysz pokazał, że można się tam dostać i że można powalczyć. Dla wielu to będzie sygnał do działania. Tak więc chwała Martinsowi, bo pokazał, że to realne. Chwała też promotorowi, bo to on to sobie wymyślił. Oby to był zalążek jakichś zmian. Nagle może się okazać, że najlepsi juniorzy świata dostaną takie szanse i będą wchodzić do WRC „z buta”, kompletnie zaburzając aktualny porządek. Myślę, że wszyscy byśmy sobie tego życzyli.
Zdjęcia: M-Sport