Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
Marczyk i Gospodarczyk zdominują barbórkowe szaleństwo?
Są dwie grupy rajdowych kibiców w Polsce. Jedni kochają Rajd Barbórka, drudzy… no cóż – nie do końca za nim przepadają. Impreza ta ma po prostu swoją charakterystykę i jest bardzo specyficzna. To taki „mickey mouse” – kręciołek – często po placach, parkingach, drogach technicznych. I dokładnie o to w Barbórce chodzi – to ma być takie techniczne, widowiskowe show. Sam osobiście uwielbiam taką charakterystykę tego rajdu. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju superoesy, więc nic dziwnego w tym, że Barbórka tak bardzo przypadła mi do gustu.
Moja opinia może być niepopularna, ale bardzo lubię ten rajd. Uważam go za jeden z najlepszych „wyjazdów” w roku. Rajd jest bardzo fajny pod względem sportowym. Jest ciekawy do oglądania dla kibiców, bo dużo się dzieje. Zazwyczaj widać samochody przez o wiele dłuższy czas, niż na zwykłym odcinku specjalnym. I te samochody kręcą się wokół beczek, skaczą na hopkach, pokonują trasy poślizgami na szutrze i często muszą się zmagać z bardzo śliską, wręcz ośnieżoną trasą. O gustach się nie dyskutuje, natomiast mnie się to bardzo podoba.
Barbórka to jeden z fajniejszych rajdów w sezonie?
Na plus Rajdu Barbórka działa to, że ma on bazę w stolicy – w Warszawie. To otwiera niesamowite możliwości. Kibic wybierający się na rajd wie, że może przyjechać wcześniej i zostać trochę dłużej. Mamy tutaj niezliczoną liczbę atrakcji, ogromną bazę noclegową i wszystkie kuchnie świata. W skrócie – jest co robić. Fakt, że mowa tu o Warszawie, jest też istotny z innego punktu widzenia. Barbórka – a szczególnie Karowa – zawsze były prestiżowe. Zawsze były niesamowicie medialne i dla wielu zawodników była to najważniejsza impreza w sezonie.
Zainteresowanie mediów w przypadku Rajdu Barbórka jest ogromne. Często nie tylko tych rajdowych, ale i lokalnych… ale także ogólnopolskich, które swoją siedzibę mają w stolicy. W Warszawie siedzibę ma też mnóstwo firm i instytucji, które są zaangażowane w rajdy w roli partnerów, czy sponsorów. Można by wymienić jeszcze kilka takich czynników, przez które Barbórka po prostu jest bardzo ważną imprezą. Dla niektórych jedną z najważniejszych w całym sezonie.
Krok w drodze po rekord?
Jak już wcześniej podkreśliłem, tegoroczną edycję Rajdu Barbórka wygrali Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk. Co nawet bardziej istotne, załoga ORLEN Team wygrała następnie Ogólnopolskie Kryterium Asów na ulicy Karowej. Był to ich pierwszy triumf na Karowej i drugi w rajdzie. Natomiast mowa tutaj o załodze, która ma jeszcze przed sobą długie lata startów. Do rekordów jest jeszcze bardzo daleko – oczywiście. Oni wykonali dopiero pierwszy krok. Natomiast optyka z roku na rok może się tutaj zmieniać.
Jeśli chodzi o sam potencjał do rozwoju, mówimy tutaj prawdopodobnie o topowej załodze w naszym kraju. O załodze, która z roku na rok jest coraz lepsza, szybsza, mądrzejsza i bardziej doświadczona. I ma jeszcze pod tym względem sporo „zapasu”. Mówią, że najtrudniejszy jest ten pierwszy krok. W przypadku Barbórki Marczyk i Gospodarczyk mają go już za sobą. Z całą pewnością to sprawi, że zniknie trochę presji i oczekiwań. Duet ORLEN Team przy okazji kolejnej edycji może mieć nieco większy luz i swobodę. I to paradoksalnie może sprawić, że ich przewaga nad rywalami będzie tylko rosnąć.
Marczyk pokazał nerwy ze stali?
Załodze ORLEN Team trzeba oddać jedno. Podczas tegorocznej Karowej mieli nerwy ze stali. Wyobrażam sobie, że samo kryterium i tak wiązało się tutaj z dużą presją i nerwami w związku z ogromnymi oczekiwaniami. Nie potrafię sobie wyobrazić co wkradło się w głowy zawodników, którzy oczekując na start zobaczyli małą śnieżycę nadciągającą nad Karową. Z nieba nagle potężnie sypnęło śniegiem i wiele osób pewnie pomyślało sobie, że znamy już zwycięzców. Że nikt inny nie zdoła już poprawić czasu tych, którzy jechali wcześniej, przy lepszych warunkach.
Tym bardziej, że mówimy o Karowej. Legendarnym, tak bardzo prestiżowym odcinku… na którym tak łatwo jest o błąd. Szczególnie w trudnych warunkach. Wystarczy sekunda zawahania, jakiś ułamek sekundy dekoncentracji. Przestrzelisz hamowanie do jednej z sześciu beczek i nie ma cię nawet na podium. Zbyt szybko wjedziesz pod mostek, albo zbyt mocno „wypuścisz” samochód? Urywasz koło. Tutaj nie ma miejsca na błąd. Nawet najmniejszy. Zwycięstwo w takich warunkach to wspaniały sukces.