Kwalifikacje w F1 znów „dostarczyły”
McLaren od pewnego momentu dysponuje najlepszym bolidem w stawce F1. Ich tytuł wśród konstruktorów aktualnie wydaje się formalnością. Inaczej jest w kontekście walki o mistrzostwo wśród kierowców. Kwestia w tym, że w początkowej części sezonu Max Verstappen wypracował sobie dużą przewagę, a teraz stara się jej mądrze bronić. Oczywiście – wciąż teoretycznie możliwym jest, że Lando Norris dogoni Holendra przed końcem sezonu. Natomiast takie sytuacje, jak ta z dzisiejszych kwalifikacji do wyścigu o Grand Prix Azerbejdżanu, na pewno nie ułatwią mu zadania.
W trakcie kwalifikacji tor zazwyczaj ewoluuje, staje się coraz szybszy. Szczególnie jeśli mowa o torach ulicznych, które w pierwotnej fazie weekendu wyścigowego są po prostu brudne i z każdą kolejną przejechaną sesją sytuacja się poprawia. Pierwsze okrążenie w Q1 nie zapewniło Lando bezpieczeństwa. W końcówce sesji Brytyjczyk wyjechał więc na tor, aby się poprawić. Tak, jak wszyscy inni. Ciążyła na nim spora presja, bo – no właśnie – wszyscy inni się poprawiali, a Norris już był w strefie zagrożenia. Musiał wykręcić dobry czas i nie mógł pozwolić sobie na najmniejszy błąd.
Szok już w Q1
To okrążenie rzeczywiście było dobre i bez żadnego problemu Norris awansowałby z nim do Q2. Natomiast kłopoty zaczęły się w trzecim sektorze. Najpierw Brytyjczyk wpadł w potężny poślizg. Następnie… nad torem pojawiła się żółta flaga spowodowana wolno jadącym Estebanem Oconem. W tym momencie Norris – czy tego chciał, czy też nie – musiał zwolnić. A to oznaczało koniec jego szans na awans do Q2. Koszmar Brytyjczyka stał się faktem. 17. miejsce i odpadnięcie w Q1 z czasem niewiele lepszym od Valtteriego Bottasa z fatalnego w tym sezonie Saubera. Absolutna katastrofa.
Być może właśnie 14 września Lando Norris zaprzepaścił swoje szanse na tytuł mistrza świata? Kierowca McLarena absolutnie nie może sobie pozwolić na takie wpadki. Goniąc Maxa Verstappena trzeba być absolutnie bezbłędnym. Trzeba wykorzystywać wszystkie okazje – zawsze być wysoko, zawsze dobrze się kwalifikować i zawsze mocno punktować. Tymczasem Norris odpada w Q1 i do wyścigu F1 o Grand Prix Azerbejdżanu ruszy z przedostatniej linii. Sam kierowca stwierdził, że jutro może być trudno o punkty. W Azerbejdżanie wyprzedzanie nie należy do najłatwiejszych. Do tego dochodzi zamieszanie w środku i z tyłu stawki po samym starcie, w którym ucierpieć mogą niewinni, czy też potencjalne ryzyko wynikające ze strategii. Która albo się uda… albo okaże się katastrofą.
Witaj młodzieży…
Natomiast świat F1 nie żyje wyłącznie dramatem Lando Norrisa. Dla mnie osobiście dwie największe gwiazdy dzisiejszej czasówki to Oliver Bearman i Franco Colapinto. Juniorzy, których miejsce na starcie tego sezonu było w Formule 2. Uwielbiam ich oglądać – jednego i drugiego. Obaj od początku czasówki kręcili jakieś totalnie atomowe czasy. Bearman ostatecznie zakończył kwalifikacje w Q2, zajmując 11. pozycję. Do miejsca premiowanego awansem do Q3 stracił około 0,1 s i był tym faktem absolutnie rozwścieczony. Uwielbiam tego faceta. To jest tempo, które mnie zachwyca. No i pokonany zespołowy kolega, czyli Nico Hulkenberg. Naprawdę wow. Proszę – niech ten Kevin Magnussen już nie wraca. Wszyscy chcemy Bearmana – nie od startu przyszłego sezonu, od razu!
Natomiast proszę państwa jeszcze większego psikusa wykręcił Franco Colapinto, dla którego jest to… drugi weekend w Formule 1. W piątek było sporo uszczypliwości, bo Franco rozbił swój bolid na ścianie. Złośliwi kibice stwierdzili, że trzeba było zostawić już tego Logana Sargeanta, bo to żadna różnica. Jeden i drugi potrafią tylko rozbijać bolid, więc po co zmieniać? Takie śmieszki trwały do dzisiaj, do czasu startu kwalifikacji. Bo to, co dzisiaj na torze w Baku robił Argentyńczyk, mnie osobiście nie mieści się w głowie.
F1 potrzebuje takich historii
Franco „ładował” na tablicę wyników takie czasy, że osobiście przecierałem oczy ze zdumienia. Williams nagle pojawiający się gdzieś między Mercedesami, Red Bullami, czy Ferrari. Przecież to jakaś abstrakcja. Colapinto kręcił takie kółka jedno za drugim, co dało mu awans do Q3. Tam ostatecznie Franco pokonał swojego zespołowego kolegę, Alexa Albona. Nadal są tacy, którzy nie dostrzegają różnicy między Colapinto a Sargeantem? Amerykanin w swoich 36 startach w F1 zdobył 1 punkt. Colapinto dwoma weekendami już zrobił na wszystkich większe wrażenie. Przebicie dorobku punktowego Logana jest formalnością.
I w kontekście tego, co Franco robił chociażby dzisiaj, brutalny jest fakt, że Argentyńczyk nie ma miejsca w królowej motorsportu na kolejny sezon. Ma dokończyć ten obecny, a więc po Azerbejdżanie weźmie udział jeszcze w siedmiu weekendach grand prix. Natomiast mam takie wrażenie, że jeśli on jeszcze kilka razy zaprezentuje nam takie tempo, to miejsce w F1 prędzej czy później się dla niego znajdzie. Colapinto buduje swoje nazwisko i mam takie wrażenie, że nie da o sobie szybko zapomnieć. Chociaż… z drugiej strony to F1. Liam Lawson zaimponował nawet bardziej i… wciąż jest tylko rezerwowym w rodzinie Red Bulla.
To Azerbejdżan, czy Monako?
Po raz czwarty z rzędu po pole position w Azerbejdżanie sięgnął Charles Leclerc. W erze postcovidowej nikt inny nie wygrał w Baku kwalifikacji. Człowiek aż musi sprawdzić, czy to aby na pewno Azerbejdżan, a nie jego domowe Monako. Naprawdę, ta powtarzalność i tempo Charlesa w Baku jest imponujące. Tym bardziej, że kierowca Ferrari wręcz znokautował resztę stawki. Z pierwszej linii do jutrzejszego wyścigu wystartuje z nim Oscar Piastri broniący honoru McLarena. W drugiej linii pojawią się Carlos Sainz i Sergio Perez. Swoją drogą, brawa dla Meksykanina. Nie często zdarza się, aby Perez pokonywał na torze Maxa Verstappena.
No właśnie – Verstappen był dziś dopiero szósty i przystąpi do wyścigu z trzeciej linii, obok George’a Russella. Za nimi ustawią się starzy dobrzy kumple, czyli Lewis Hamilton i Fernando Alonso. No i wreszcie piąty rząd, czyli dwójka Williamsa – Colapinto i Albon. W wyścigu na pewno będzie się działo. Szczególnie na samym początku. Prosta startowa prowadzi do zakrętu w lewo pod kątem 90 stopni. Pierwszych pięć zakrętów to ta sama sekwencja – prosta, 90 stopni, prosta, 90 stopni i tak dalej. I wszyscy w tych pierwszych pięciu zakrętach będą musieli znaleźć miejsce dla siebie. Nie sądzę, aby cała stawka F1 była w stanie przejechać pierwsze okrążenie toru w Baku bez żadnego kontaktu.
Zdjęcia: Pirelli Media