Hołowczyc tłumaczy, co się stało
Drugi etap Rajdu Dakar 2024 prowadził z Al Henakiyah do Al Duwadimi. Na zawodników czekał odcinek specjalny o długości ponad 460 kilometrów. Był on połączeniem szybkich kamienistych dróg oraz łańcuchów wydm. Około godziny 10:20 czasu polskiego GPS pokazał, że załoga Krzysztof Hołowczyc / Łukasz Kurzeja zatrzymała się na pustyni. To nie musiało oznaczać jeszcze niczego złego. Wszak załoga mogła zatrzymać się na 3, 4 minuty w celu zmiany koła po przebiciu opony – na przykład. Po chwili jednak okazało się, że problemy są zdecydowanie większe.
Następnie pojawiły się nieoficjalne informacje, że w dakarowym Mini załogi zespołu X-raid urwane jest koło. Polacy próbowali naprawić samochód, ale nie byli w stanie tego dokonać własnymi siłami. Musieli czekać na ciężarówkę serwisową. Mijały godziny – pierwsza, druga, trzecia, czwarta… Jasnym stało się, że szanse na dobry wynik w tegorocznym Dakarze odeszły bezpowrotnie. Późnym wieczorem Polacy pojawili się na biwaku. Następnie Krzysztof Hołowczyc podzielił się ze światem informacjami na temat tego, co się dokładnie wydarzyło.
„Musiałem podjąć ryzyko, żeby nie zabić człowieka”
„No cóż, Dakar pokazał nam dzisiaj swój charakter. Jechaliśmy dobrze i spokojnie. Od początku powtarzałem, że to długie dwa tygodnie i nie możemy sobie pozwolić na głupie błędy. Dzisiaj jednak musiałem podjąć ryzyko, żeby nie zabić człowieka. Z grupy motocyklistów, których wyprzedzaliśmy w kłębach kurzu, wyjechał nam nagle jeden zawodnik. Nie miałem wyjścia, musiałem odbić, żeby go nie rozjechać. Niestety uderzyliśmy w potężny głaz. Rozbiliśmy dość poważnie samochód. Na szczęście nic nam się nie stało. Trochę boli mnie szyja i drętwieją ręce, a Łukasza kręgosłup ale zajmie się mną Marcin, mój fizjoterapeuta” – stwierdził Hołowczyc.
„Szczerze mówiąc, to myślałem, że to już koniec, jednak stwierdziliśmy z Łukaszem, że tak łatwo się nie poddamy. Próbowaliśmy sami naprawić auto, ale uszkodzenia okazały się zbyt poważne. Byliśmy zmuszeni czekać kilka godzin na ciężarówkę serwisową. Najważniejsze jest jednak to, że jedziemy dalej. Zbieramy w końcu, przejechanymi kilometrami pieniądze dla WOŚP więc ważne, żeby zbierać kilometry! Sportowo będziemy cisnąć jak zawsze, nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Dzisiaj naprawdę poczuliśmy Dakar w tym złym sensie, ale na tym też polega jego piękno i to właśnie dlatego wszyscy tak go kochamy. Jutro jest nowy dzień i będziemy do niego gotowi” – podsumował zawodnik w swoim wpisie na portalu Facebook.
Taki jest Dakar…
Rajd Dakar po raz kolejny udowodnił nam, że jest nieprzewidywalny. W każdej chwili może zaskoczyć każdego – bez względu na to, kto ma jakie doświadczenie i od jak dawna siedzi za kierownicą. W tym wypadku należy koniec końców cieszyć się z tego, że cała sprawa zakończyła się w taki a nie inny sposób. Ta mroczna strona Dakaru przecież też jest nam znana i niestety wielokrotnie mogliśmy się o tym przekonać – również w ostatnich latach.
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja powrócą dzisiaj na trasę rajdu. Załoga ruszy do rywalizacji na trzecim etapie o godzinie 8:46 czasu polskiego. Na zawodników czeka dziś 438 kilometrów odcinka specjalnego. Etap prowadzi z Al Duwadimi do Al Salamiya i jest pierwszą częścią próby maratońskiej. Po zakończeniu zmagań mechanicy będą mieli zaledwie 2 godziny na pracę z maszynami. Po tym czasie wszystkie pojazdy wylądują w parku zamkniętym.