Hołowczyc i Kurzeja z problemami na pustyni
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja prawdopodobnie mają poważne problemy na trasie drugiego etapu Rajdu Dakar 2024. Polska załoga od dłuższego czasu stoi w miejscu i nic nie wskazuje na to, aby prędko miała powrócić do rywalizacji. Jeśli popatrzymy na odczyt z mapy, to wygląda na to, że wszystko układało się dobrze do godziny 10:21 czasu polskiego. Właśnie w okolicach tej godziny GPS wskazujący pozycję polskiej załogi się zatrzymał. I od tego czasu się niestety nie poruszył…
Według nieoficjalnych informacji w Mini John Cooper Works Rally Plus polskiej załogi urwane jest koło. Jeśli GPS się nie myli, to duet X-Raid Mini JCW Team znajduje się gdzieś niedaleko punktu kontroli czasu 226 kilometrze. A to oznaczałoby, że do zdarzenia doszło około 240 kilometrów przed metą etapu. Polska załoga nie dotarła nawet do połowy drugiego etapu. Oznacza to, że nawet jeśli wznowią rywalizację, to do mety etapu dojadą już po zmroku, raczej późnym wieczorem, albo w nocy.
Koniec szans na dobry wynik?
Polska załoga stoi na trasie od ponad czterech godzin, a to oczywiście oznacza koniec szans na jakikolwiek dobry wynik w rajdzie. Wszystko zaczęło się bardzo dobrze, bo na prologu Hołowczyc i Kurzeja zajęli bardzo wysokie 6. miejsce. Wczoraj podczas pierwszego etapu rajdu polski duet startujący Mini poradził sobie nieco gorzej. Panowie zajęli 16. miejsce, natomiast wciąż ukończyli etap chociażby przed Sebastienem Loebem, Nasserem Al-Attiyah, Stephanem Peterhanselem, czy Nanim Romą.
Poza tym tracili do zwycięzców etapu niecałe 20 minut. Umówmy się – jeśli chodzi o dakarowe standardy, to nie jest to jakaś bardzo duża strata. Tym bardziej, że rajd przecież dopiero się zaczyna. Zawodnicy pokonali ledwie 414 kilometrów pierwszego etapu. Biorąc pod uwagę, że w całym rajdzie do przejechania jest 4700 kilometrów odcinków specjalnych, to była to zaledwie kropla w morzu. Będąc bardziej precyzyjnym, było to ledwie 9% trasy całego rajdu. Wciąż wszystko mogło się wydarzyć.
Co się wydarzyło?
Hołowczyc i Kurzeja wyruszyli na trasę odcinka specjalnego o godzinie 8:02 czasu polskiego. Jego długość wynosiła ponad 460 kilometrów, więc niezwykle istotna była uwaga, koncentracja, skupienie i próba odpowiedniego rozłożenia sił. Niestety, już pierwszy pomiar czasu wskazywał na to, że Polacy mogą mieć jakieś problemy. Po 41 kilometrach jazdy zajmowali odległe 34. miejsce ze stratą niecałych 4 minut do liderów. Na drugim pomiarze czasu strata wzrosła już do ponad 10 minut.
Po 137 kilometrach jazdy Polacy zajmowali wirtualnie 25. miejsce, tracąc w tym momencie do prowadzącego Stephane’a Peterhansela prawie 13 minut. Strata utrzymywała się na tym samym poziomie w punkcie pomiaru czasu na 167 kilometrze. I był to niestety ostatni punkt, na którym Polacy się zameldowali. Co wydarzyło się później? Nieoficjalne informacje mówią o tym, że załoga urwała koło w swoim Mini i wciąż czeka na pomoc serwisu. No niestety – taki jest Rajd Dakar…