138 tysięcy mandatów z fotoradarów w maju – taki jest smutny bilans. Niby to mniej, niż w zeszłym roku o tej porze, ale nie ma się z czego cieszyć. To spadek zaledwie o 2,4 tys. wykroczeń – jak informuje „Interia”. Kapitalna większość osób wpada za przekroczenie prędkości. A gdzie kierowcy płacą najwięcej?
Jeśli chodzi o zwykłe fotoradary, to króluje ten w Solcu Kujawskim, który według Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego zarejestrował 800 wykroczeń. Nijak ma to się do absolutnego króla, czyli odcinkowego pomiaru prędkości na autostradzie A1. Tam w maju zanotowano grubo ponad 20 tysięcy wykroczeń.
A teraz muszę się z wami podzielić pewnymi spostrzeżeniami. Odnośnie A1 też. Tak się składa, że ostatnio miałem okazję przejechać oba te pomiary jadąc na Rajd Żmudzi, na Litwę. Czy da się przeoczyć znaki informujące o pomiarze? Nie wiem jak, ale może i się da. Chociaż są dwa, w tym informacyjny. Na pewno nie da się ich przeoczyć, jeśli wiemy, że coś takiego się znajduje na tym odcinku. Moja taktyka była prosta – mijamy znak początku pomiaru, tempomat na 70 km/h i problem z głowy.
Niektórym się to nie podobało
I większość kierowców rzeczywiście jechała te 70, w sznurku, w kolumnie, bez żadnych problemów. Oczywiście zdarzali się tacy, którzy przechodzili obok nas „na pełnej” lewym pasem. No i tak właśnie potem się robią te statystyki. Najbardziej zdenerwował mnie pewien pan tirowiec, który dojeżdżając do mnie zaczął mrugać długimi i trąbić klaksonem, żebym jechał szybciej. No cóż – przecież zawsze mógł wyprzedzić – nie ma sensu ryzykować mandatu przez jakiegoś narwanego chama.
O ile odcinkowy pomiar prędkości wciąż jest w naszym kraju mocno intuicyjny, tak nie rozumiem, jak można się dać złapać na zwykły fotoradar. Osobiście jeżdżę cały czas z włączoną nawigacją. Niektórzy się z tego śmieją – po co mi nawigacja, skoro teoretycznie znam drogę. Jeśli jadę gdzieś blisko, to OK. Ale jeśli jadę gdzieś dalej, zawsze włączam nawigację. Chociażby dlatego, żeby szybko poinformowała mnie o tym, że gdzieś jest korek, wypadek i mogę szybko to ominąć.
Ale mam ją włączoną też dlatego, żeby informowała mnie o fotoradarach. A nawet jeśli ktoś jeździ bez, to przecież znaki są widoczne. Są charakterystyczne, niebieskie, nie da się ich nie zauważyć. Wrócę tutaj na moment do mojej podróży na Rajd Żmudzi. Na Litwie fotoradarów można nie zauważyć… to jest zupełnie inna bajka. Ale u nas z tymi ogromnymi niebieskimi tablicami i wielkimi żółtymi budkami? No… na to się złapać, to jest wyczyn.