Trafiłem na artykuł sprzed kilku lat. Policja zatrzymała mężczyznę bez prawa jazdy, który wiózł swoją rodzącą żonę do szpitala. Funkcjonariusze zakazali mu dalszej jazdy. Teraz czytam o tym, że kobieta przekroczyła prędkość o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym, kiedy wiozła ranną córkę z urazem głowy do szpitala. Straciła za to prawo jazdy. Już te dwa przypadki wyraźnie dają do zrozumienia, że coś jest tu nie tak.
Bardzo mi się podobają wypowiedzi, jakich kiedyś udzielił mł. insp. Marek Konkolewski z Biura Prewencji i Ruchu Drogowego KGP dla portalu „mamytatytematy.pl.”. W dużym skrócie mówił on o tym, że jeśli działamy w stanie wyższej konieczności, możemy poświęcić „dobro niższej wartości”, jak np. porządek na drodze określony znakiem drogowym. W takim wypadku możemy popełnić wykroczenie drogowe, a nawet przekroczyć prędkość, nie powodując konkretnego, realnego zagrożenia – mówił policjant.
Kodeks wykroczeń, Art. 16. § 1. Nie popełnia wykroczenia, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone nie przedstawia wartości oczywiście większej niż dobro ratowane.
Stan wyższej konieczności – zatem obowiązuje, czy nie?
Jak wobec stanu wyższej konieczności ma się to, co wydarzyło się w październiku? Kobieta wiozła do szpitala córkę po tym, jak doznała urazu głowy. Starosta podjął decyzję o odebraniu jej prawa jazdy na 3 miesiące. Rzecznik Praw Obywatelskich kolejny raz obwinił „automatyzm” w podejmowaniu takich decyzji. „Natychmiastowo, na podstawie niezweryfikowanych ustaleń policji” – przywołuje „Interia”.
Każda sprawa jest indywidualna i indywidualnie powinna być rozpatrywana. Przepisy są oczywiście jasne, nie będę się w nie zagłębiał. Moim zdaniem kobieta nie powinna być tutaj ukarana, bo po prostu, po ludzku, każdy z nas na jej miejscu zrobiłby dokładnie tak samo. Nie znam osoby, która wioząc do szpitala ranne dziecko, czy ciężarną, rodzącą kobietę, patrzyłaby na ograniczenia prędkości. Przecież to jest jakieś absolutne kuriozum.
Właśnie od tego jest ten przepis o stanie wyższej konieczności. Pewnie w większości przypadków działa to tak, jak należy. Szkoda jednak, że wciąż dochodzi do takich sytuacji. Ktoś w teorii ratuje drugiej osobie życie, a potem odbiera mu się prawo jazdy. Coś tutaj ewidentnie poszło nie tak, jak powinno.