Pożegnanie Pereza z F1?
Wydaje mi się, że nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak ważne jest Grand Prix Meksyku dla Sergio Pereza. Przecież to jego domowa runda F1. Mexico City. Dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy kibiców, którzy liczą na jego przebłysk w domu. Perez jest ich bohaterem, guru, obiektem uwielbienia. Natomiast przychodzą kwalifikacje i… na trybunach przez moment panuje cisza. Sergio Perez odpada w pierwszym segmencie czasówki. Po raz kolejny w tym sezonie. Na swoim domowym torze pokonuje zaledwie dwóch zawodników. To jednak kompletny blamaż, kompromitacja.
Red Bull mógł wymienić kierowcę podczas przerwy wakacyjnej, jednak tego nie zrobił. W grę wchodziły m.in. zobowiązania wobec sponsorów. Natomiast problemem było też to, że nie było jednego, oczywistego następcy Meksykanina. Nikt z tercetu Daniel Ricciardo, Yuki Tsunoda, Liam Lawson, nie nadawał się do wejścia do zespołu z marszu. Podjęto decyzję, że Perez dokończy sezon. Nikt nie powiedział tego wprost, natomiast był to wybór „mniejszego zła”. Przynajmniej tak się Red Bullowi wówczas wydawało.
To nie może tak wyglądać…
Po przerwie wakacyjnej Perez ani razu nie zameldował się w TOP5. Zresztą, taka sztuka nie udała mu się od czasu Grand Prix Miami rozgrywanego w majówkę… Dyspozycja Sergio w tym sezonie jest beznadziejna. Wczoraj w kwalifikacjach zajął 18. miejsce i odpadł już w pierwszym segmencie czasówki. Meksykanin oczywiście dokończy ten sezon, natomiast moim zdaniem nie ma takiej możliwości, aby pojawił się na gridzie F1 w kolejnym. Nie ma ku temu absolutnie żadnych podstaw.
Kwalifikacje kompletnie zepsuł też Oscar Piastri. Mam pewien problem z Australijczykiem. O ile jestem ogromnym fanem jego talentu i jestem przekonany, że on jest stworzony do rzeczy absolutnie największych w tym sporcie… tak uważam, że zbyt często przytrafiają mu się jakieś „zaćmienia”. Oscar raz walczy o zwycięstwa, a raz jest cieniem samego siebie. Raz bije się o pole position, a później… kończy kwalifikacje w Meksyku na 17. miejscu i odpada w Q1. Piastri wciąż jest bardzo nieregularny. Natomiast on w przeciwieństwie do Pereza jest na początku swojej przygody z F1 i jemu takie błędy wciąż mogą się zdarzać. Chociaż… jeśli McLaren walczy o mistrzostwo wśród konstruktorów, a Oscar ma pomagać Lando Norrisowi w walce o mistrzostwo wśród kierowców, to takie błędy jednak zdarzać się nie powinny.
Pole position nie daje przewagi?
W Q2 emocje przedwcześnie zakończył nam Yuki Tsunoda, który rozbił swój bolid przed wjazdem do sekcji stadionowej. Tu żadnych niespodzianek już nie było i odpadli ci, którzy mieli odpaść – po prostu. Natomiast Q3 miało w pewnym sensie dosyć dziwny przebieg. Nagle Max Verstappen, który nie ma tempa przez cały weekend, wskakuje na 2. miejsce. Holender ruszy do wyścigu o Grand Prix Meksyku z pierwszego rzędu obok Carlosa Sainza. Ferrari imponowało w ten weekend, więc teoretycznie pole position dla stajni z Maranello nie powinno dziwić.
Popatrzmy jednak na to, jak przebiegała ta czasówka. W Q1 najszybszy był Lando Norris, który zdemolował swoich rywali. Tak samo zdemolował ich w Q2. Wyjechał na tor i w pierwszej próbie wykonał okrążenie na poziomie 1:16,301. Nagle mamy Q3 i Lando jedzie najlepsze okrążenie na poziomie 1:16,260. Nie wierzę w to, że tylko na tyle było go stać. Przy okrążeniu w optymalnym tempie Brytyjczyk nie powinien mieć problemu z zejściem poniżej granicy 1:16. Zatem co się stało?
Nie chciał wygrać?
Być może to bardzo kontrowersyjna opinia. Może to jakaś… teoria spiskowa. Natomiast być może… McLaren postanowił zaryzykować i nie chciał wygrać kwalifikacji? Nie od dziś wiadomo, że pole position w Meksyku niekoniecznie musi być najlepszym miejscem do startu. Mamy tutaj do czynienia z najdłuższym dojazdem do pierwszego zakrętu w sezonie F1. Pomiędzy pierwszym polem startowym i pierwszym zakrętem mamy odległość 768 metrów. Dojazd tam na pełnej prędkości po starcie zajmuje około 16 sekund. Jazda w tunelu aerodynamicznym jest tutaj niesamowicie skuteczna. A przecież jedynymi, którzy tej przewagi na odcinku 768 metrów nie mają, są ci, którzy startują z pierwszego rzędu…
W sezonie 2023 z pierwszego rzędu wyruszyły dwa Ferrari. W pierwszym zakręcie prowadził już Max Verstappen. Startujący z trzeciego rzędu Sergio Perez złapał się w strugę tak skutecznie, że był bliski wjechania w pierwszy zakręt na 2. miejscu. Oczywiście ostatecznie uniemożliwiła mu to kolizja z Charlesem Leclerkiem. W sezonie 2022 Verstappen obronił pierwsze miejsce tylko dlatego, że George Russell przeszkodził Lewisowi Hamiltonowi. Sezon 2021. Mercedes rusza z dwóch pierwszy pozycji, ale do pierwszego zakrętu jako lider wjeżdża Verstappen, który ruszał za nimi. Historycznie pole position w Meksyku niekoniecznie dawało przewagę…
F1 w najlepszym wydaniu
Wydaje mi się, że zarówno Lando Norris z Charlesem Leclerkiem, jak i startujący z trzeciego rzędu George Russell z Lewisem Hamiltonem mogą tutaj liczyć na swoje szanse. Drugi i trzeci rząd to w Meksyku wcale nie jest takie złe miejsce do startu. A ktoś mógłby nawet zaryzykować stwierdzenie, że to lepsze miejsce do startu, niż rząd pierwszy. Dobry start, tunel aerodynamiczny i agresywny atak pod koniec prostej startowej. W Meksyku taki plan ma największe szanse powodzenia w całym sezonie F1.
Z drugiej strony… w pierwszym rzędzie ustawi się Max Verstappen. A Holender to absolutny król toru w Meksyku. To on najczęściej korzystał na tym dojeździe do pierwszego zakrętu i obejmował prowadzenie. A jeśli to Max startował z pierwszego rzędu, to prowadzenia raczej nie oddawał. Inna sprawa jest taka, że Red Bull w ostatnich latach dawał ogromną przewagę. Mam wrażenie, że czeka nas kapitalny start tego wyścigu. Start, w którym w pewnym momencie mogą zrównać się ze sobą 3-4 bolidy. A to sprawia, że może tam dojść do nie małego zamieszania. Rozpoczęcie rywalizacji dziś o godzinie 21:00. Warto punktualnie zasiąść przed telewizorami, bo będzie się działo!
Zdjęcie wyróżniające: Andy Hone / LAT Images / Pirelli F1 Press Area