Jak powinien wyglądać kalendarz WRC?
Nikt raczej nie ma wątpliwości co do pierwszych dwóch rund kalendarza, czyli Rajdu Monte Carlo oraz Rajdu Szwecji. Monte Carlo to absolutny klasyk i legenda. Rajd o unikatowej charakterystyce, gdzie każdy kolejny zakręt może mieć zupełnie inną przyczepność. Z suchego asfaltu samochód może nagle wjechać na lód. Dalej jest śnieg, błoto… i znowu suchy asfalt. Szwecja to jedyna runda rozgrywana po śniegu, na oponie z długim kolcem. Nie ma mowy, aby tego elementu mogło w kalendarzu zabraknąć.
Osobiście jestem zwolennikiem tego – nazwijmy to – „American swing” wczesną wiosną. Mowa tutaj o następujących kolejno po sobie Rajdzie Meksyku i Rajdzie Argentyny. Oba te rajdy są kapitalne. Są ikoniczne. Są kolorowe, inne pod względem kultury, jedzenia, widoków, terenów. Meksyk zawsze był unikatem, bo samochody musiały poradzić sobie na wysokościach, które na żadnym innym rajdzie nie występują. Argentyna ze swoim księżycowym krajobrazem i wiszącymi mostami rodem z filmów o Indiana Jonesie to ta sama historia. Tymczasem, w kalendarzu na sezon 2023 Argentyny nie było w ogóle, a na 2024 nie będzie już ani Argentyny, ani Meksyku. Moim zdaniem to ogromna strata.
Zobacz również: Szalone kwalifikacje przed Grand Prix Brazylii F1!
Trudno sobie wyobrazić dobry kalendarz WRC bez Rajdu Portugalii, Safari i Finlandii. I te rajdy były w tym sezonie i będą również w kolejnym. Tak samo trudno jest mi sobie wyobrazić kalendarz bez Rajdu Wielkiej Brytanii, Katalonii oraz Niemiec. A ich z kolei nie ma… i nie będzie. Wielka Brytania to przecież absolutny klasyk. Lasy środkowej i północnej Walii z kompleksem Sweet Lamb miały niepowtarzalny charakter. Niemcy ze swoimi winnicami oraz poligonem wojskowym w lasach Baumholder to ta sama historia. Katalonia też była unikatem – jeszcze za czasów mieszanej, szutrowo-asfaltowej rundy. Z tym niesamowitym serwisem na koniec pierwszego dnia.
Zmiany, zmiany, zmiany…
Nie przeszkadza mi naturalnie Rajd Polski w kalendarzu WRC. Nie każdy o tym wie, ale Rajd Polski znalazł się w pierwszym, historycznym kalendarzu WRC w 1973 roku. Właśnie obok chociażby Monte Carlo, Szwecji, Portugalii, Safari, Finlandii, czy Wielkiej Brytanii. Natomiast mówiąc szczerze mam już wątpliwości co do imprez w Chorwacji, Estonii, Chile, Łotwie, czy tego sztucznego Rajdu Europy Centralnej. Moim zdaniem one zajmują te miejsca nieco na wyrost. Są niepotrzebne…
Obecność Rajdu Estonii można by wytłumaczyć osobą Otta Tanaka… ale przecież w przyszłym roku Estonię zamieni w kalendarzu Łotwa. Nie do końca rozumiem, co ma wnieść do WRC właśnie ta Łotwa, Chorwacja, czy Chile. Naprawdę, na świecie są lepsze rajdy. Nie sądzę, aby kalendarz mistrzostw świata był aktualnie stworzony z najlepszych imprez rajdowych na świecie. Oczywiście – są w nim jedne z najlepszych, jest światowa czołówka. Ale są też rundy – moim zdaniem – trochę z przypadku i bez żadnego logicznego uzasadnienia. Takie, które w normalnych okolicznościach mogłyby marzyć najwyżej o ERC.
Zobacz również: Robert Kubica walczy o mistrzostwo świata w Bahrajnie!
Pierwszą imprezą z brzegu, która przebija wiele rund WRC, jest Rajd Barum. Pod względem trudności tras, poziomu organizacji, zaplecza, zainteresowania kibiców, atmosfery – pod prawie każdym względem. „Barumka” to jeden z najlepszych rajdów na świecie i myślę że nikt nie ma co do tego żadnych wątpliwości. W tym roku poświęciłem nieco większą uwagę rajdom European Rally Trophy i tam też jest kilku kandydatów… jeśli nie do WRC, to do ERC na pewno.
Prawdziwe perełki…
Tak oto w kalendarzu ERT są m.in. Rallye d’Antibes – Cote d’Azur, Donegal International Rally, Ypres Rally, Rali Vinho da Madeira, Ulster Rally, Rali Ceredigion, Rallye International du Valais, czy Lausitz Rallye. Tak się składa, że większość wymienionych tutaj przeze mnie imprez to rajdy asfaltowe. I to też jest coś, o czym powinno się częściej rozmawiać. Na 13 rund w Rajdowych Mistrzostwach Świata tylko 4 to rajdy asfaltowe. Kompletnie nie rozumiem tej proporcji. Nigdy tego nie rozumiałem. W moim odczuciu jedyny sprawiedliwy podział to ten z mistrzostw Europy – czyli pół na pół.
To oczywiście oznaczałoby degradację niektórych rund szutrowych z mistrzostw świata… Jak więc mógłby wyglądać w mojej opinii idealny kalendarz WRC z mniej więcej równym podziałem na rundy szutrowe i asfaltowe?
1. Monte Carlo
2. Szwecja
3. Meksyk
4. Argentyna
5. Portugalia
6. Safari
7. Finlandia
8. Polska
9. Barum
10. Niemcy
11. Katalonia
12. Wielka Brytania
13. du Valais
14. Japonia