Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
Kajetanowicz: Ciężko pracowałem na ten sukces
WRC: To był dla waszego zespołu niesamowity sezon. Jesteś mistrzem świata. Zdradź naszym czytelnikom, jakie to uczucie?
Kajetan Kajetanowicz: To niesamowite uczucie! Jak już wielokrotnie podkreślałem, nie tylko marzyłem o tym sukcesie, ale ciężko na niego pracowałem. Wraz z Maćkiem i całym moim zespołem krok po kroku realizowaliśmy kolejno składowe naszego planu, a na pierwszym jego miejscu było zwycięstwo. Jesteśmy mistrzami świata WRC 2 Challenger, tego tytułu brakowało po kilku mistrzostwach Polski i Europy.
Spróbujmy sobie to przeanalizować po kolei. Trzy pierwsze starty w tym sezonie – trzy zwycięstwa. Meksyk, Sardynia i Kenia. Który z tych rajdów był dla ciebie najbardziej wymagający?
Każdy z rajdów był charakterystyczny i pod innym względem wymagający. Meksyk – pierwszy rajd w sezonie, po niemałej przerwie. Sardynia – pierwszy start w nowej Skodzie Fabii RS Rally2, którą wcześniej nie jeździłem za wiele. Kenia – na Safari nigdy nie jest lekko. Cieszę się, że pierwszy w ubiegłorocznym kalendarzu ORLEN Rally Team był Meksyk. Muszę przyznać, że pozytywnie nastroił mnie na dalszą część sezonu. Bardzo lubię nie tylko atmosferę tej rundy WRC, ale też jej trasy: osadzone wysoko w górach, dające dużo frajdy z jazdy, a przy tym mocno obciążające organizm. Meksykańska rywalizacja daje niezły wycisk, a nie ma lepszego sposobu na „wskoczenie” na rajdowe tory, jak rozpoczęcie od mocnego „uderzenia”.
„Rajdy są nieprzewidywalne…”
To się chyba udało?
Sardynia była dla mnie znakiem zapytania, zastanawiałem się, czy z RS’ką szybko się „zaprzyjaźnimy”. Na testach poprzedzających właściwą walkę czułem, że jeszcze brakuje mi trochę kilometrów, aby poczuć się pewniej za kierownicą nowego samochodu. Na oesach nadal szukałem lepszych ustawień, zachowując przy tym maksymalne skupienie, aby manualnie nie popełnić błędu. W rękach miałem kierownicę z zupełnie inną konfiguracją przycisków. Afrykańska runda WRC, pomimo, że z powodzeniem pokonaliśmy ją w 2022 roku, nie zostawiała złudzeń – Safari to wymagający i absolutnie nieprzewidywalny rajd. Trasy, po przejeździe kilku aut, stanowią niespodziankę, a na dodatek nigdy nie wiesz, czy przed maskę nie wyskoczy ci nagle dzikie zwierzę. My przez chwilę „ścigaliśmy się” z antylopą, ale nie dała nam rady. Wszystkie trzy rajdy ukończyliśmy na pierwszym miejscu w WRC 2 Challenger, we Włoszech i w Kenii wchodziliśmy na podium WRC2, no i powtórzyliśmy ubiegłoroczny sukces, wygrywając Rajd Safari. To był dobry początek sezonu 2023.
Czy po tak mocnym początku sezonu poczułeś, że to jest w końcu ten rok? Że tym razem nic nie stanie wam na przeszkodzie do tytułu?
Rajdy są nieprzewidywalne i przez te wszystkie lata miałem wiele okazji, aby się o tym przekonać. Zarówno na plus, ale czasami, choć tego było szczęśliwie mniej, także na minus. Nauczyłem się nie nastawiać na konkretny sezonowy wynik, tylko wkładać 100% w każdy kolejny start. W tym roku wspięliśmy się na szczyt. Piękne stąd widoki.
Kajetanowicz: Głównym celem była walka o mistrzostwo świata
Czy po Rajdzie Chile pojawiła się jakaś niepewność? Ostatecznie jeden rajd z gorszym wynikiem w WRC nie ma żadnego znaczenia. Może oprócz wiedzy, że w kolejnych występach nie wolno sobie pozwolić na błąd. To dodatkowa presja?
To zdecydowanie dodatkowa presja i trudniejszy start w kolejnym rajdzie, a był nim Rajd Europy Centralnej – wymagający, bo była to nowa pozycja w kalendarzu WRC, dla nas pierwsza asfaltowa w sezonie, a dodatkowo była to runda, na którą przyjechało mnóstwo polskich kibiców. Chciałem pojechać jak najlepiej, aby dać im więcej powodów do radości, jednocześnie myśląc o naszym głównym celu, jakim była walka o mistrzostwo świata.
No właśnie, w Rajdzie Europy Centralnej mogliście liczyć na niesamowity doping polskich kibiców. Zakładam, że coś takiego dodaje wiatru w żagle, prawda?
Oczywiście, że tak. Mknąc po oesach mijaliśmy mnóstwo biało-czerwonych flag. To było fantastyczne uczucie, dotąd takiego nie doświadczyłem w ramach rund WRC. Cieszę się, że wzięliśmy udział w tym rajdzie, choć pod względem logistycznym nie było to łatwe przedsięwzięcie. Tym bardziej doceniam to, że praktycznie na każdym etapie tego rajdu towarzyszyli nam kibice, którzy musieli, podobnie jak my, pokonywać wiele kilometrów dojazdówek. Ich obecność w trakcie Rajdu Europy Centralnej dodała nam skrzydeł i jestem wdzięczny, że są z nami i możemy na nich liczyć, także w trudnych momentach.
„Nie mogę dopuścić do siebie takiej myśli”
Masz czasami taki moment, że widząc wielu kibiców – szczególnie tych polskich – chciałbyś pojechać trochę bardziej widowiskowo? A może profesjonaliści – szczególnie ci doświadczeni – nie dają się ponieść emocjom w takich sytuacjach?
Choć bardzo bym chciał, nie mogę dopuścić do siebie takiej myśli. Rywalizacja w mistrzostwach świata, to nie jazda popisowa, choć momentami tak wygląda. Chwilą, w której mogłem pozwolić sobie na widowiskową jazdę, na pełnym psychicznym luzie i odczuwając wielką frajdę, był przejazd wyścigowym maluchem po Karowej. Dużo radości sprawiła mi także nieco wolniejsza jazda „zerówką” po mazurskich szutrach, które przywołują dobre wspomnienia z jednej z moich ulubionych krajowych imprez. Fantastycznie, że ORLEN 80. Rajd Polski będzie w przyszłym roku rundą mistrzostw świata.
No tak – zanim przejdziemy do finałowego punktu sezonu WRC… wróćmy praktycznie na sam jego początek. Wystartowałeś w ORLEN Rajdzie Polski. Czy to był pomysł na spotkanie z kibicami? A może na testy przed Rajdem Sardynii?
Jedno i drugie, a przy okazji miałem dużo frajdy z jazdy po tamtejszych oesach. Nie ukrywam, że bardzo chciałbym wystartować w „polskiej” rundzie mistrzostw świata, ale czy na pewno się uda, jeszcze tego nie wiem.
Kajetanowicz: Teraz mogłem poznać każdy zakręt…
No dobrze… Rajd Japonii. Zanim zapytam cię o sam przebieg rywalizacji, opowiedz, jakie wrażenie zrobiła na ciebie Japonia jako kraj?
Japonia robi ogromne wrażenie na nas Europejczykach, szczególnie zderzenie piękna przyrody, o którą Japończycy bardzo dbają, z technologią, która jest bardzo nowatorska, a niekiedy wręcz wydaje się nieco futurystyczna. W miastach pełno jest różnorodnych automatów, gdzie kupisz dosłownie wszystko, nie tylko napoje, nawet ciepłe obiadowe dania. Tankując samochód na stacji samoobsługowej, zostawisz pieniądze w automacie. Wszyscy kojarzymy też Japonię z automatami do gier. Japońska kultura jest fascynująca, ludzie tam są bardzo uprzejmi, pomocni i serdeczni. Przy pierwszym kontakcie zachowują dystans, ale już za chwilę otwierają się i są zawsze gotowi poczęstować cię jakimś miejscowym specjałem.
Wspaniałe jedzenie, przepiękne krajobrazy, niezwykle mili, uprzejmi ludzie. Co podobało ci się tam najbardziej?
To, po co tam przyjechaliśmy – jazda po odcinkach specjalnych. W 2022 roku przejechaliśmy tylko pierwszy, krótki oes, a drugi zakończył się na felernym wyjeździe z tunelu. Teraz mogłem poznać każdy zakręt, poślizgać się po liściach, ubrudzić auto w kałużach, pofruwać na zbudowanym torze na stadionie Toyota, wreszcie nie raz przemknąć przez wąski tunel. Japońskie odcinki były piekielnie wymagające i pomimo tego, że nie wciskałem gazu tyle, na ile zazwyczaj sobie pozwalam, to i tak musiałem być mocno skoncentrowany, aby nie popełnić błędu, mogącego zaprzepaścić wiele miesięcy ciężkiej pracy, jaką wraz z całym zespołem wykonaliśmy.
Kajetanowicz: Rajd Japonii był trudniejszy, niż mogło się wydawać
Wiele osób nie rozumiało sposobu, w którym pokonywaliście odcinki specjalne tego rajdu. W moim felietonie napisałem o tym, że kompletną głupotą i brakiem odpowiedzialności – za siebie, załogę, zespół, partnerów, a nawet kibiców – byłaby walka o pojedyncze odcinkowe zwycięstwa z Nikołajem… przy ewentualnym poświęceniu na ten cel mistrzostwa. Zgadzasz się z tym?
Dokładnie tak. Nie walczymy tylko na jednym odcinku, czy jednym rajdzie. Choć jeśli walczymy, to zawsze na 100%, co było widać choćby w trakcie Rajdu Chile. Natomiast czasami ta walka „na maksa” nabiera innego znaczenia – w Japonii było maksymalne skupienie i koncentracja na celu, jakim było zakończenie sezonu z tytułem mistrzów świata WRC 2 Challenger. Ten cel osiągnęliśmy i pracowaliśmy na niego we wszystkich tegorocznych rundach, jeżdżąc agresywnie, a czasami i nawet za szybko.
Sytuacja w rajdzie ułożyła się tak, że dokładnie w taki sposób należało dowieźć ten tytuł do mety. Ale powiedz z twojego punktu widzenia – co czułeś nieco odpuszczając na trasach? Myślałeś już o tym co czeka na was na mecie? A może… czułeś jakąś sportową złość?
Rajd Japonii był dla mnie trudniejszy, niż mogło się wydawać, bo wcale ta jazda nie dawała mi tyle przyjemności, ile zazwyczaj czerpię z rywalizacji w rajdach, ale czasami tak już jest.
Kajetanowicz: Jestem na dobrej drodze…
Na Karowej spotkałeś się z kibicami. Skąd sposób na takie dosyć… oryginalne spędzenie Barbórki?
Na Karowej byliśmy właśnie dla kibiców, bardzo chciałem się z nimi spotkać i podziękować im za wsparcie w minionym sezonie. Chciałem też zrobić małe show moim wyścigowym maluchem, które potraktowałem nieco sentymentalnie. Swoją karierę zaczynałem właśnie od Fiata 126p, wśród wielu zwycięstw na przestrzeni lat, wygrywałem także w Rajdzie Barbórka i na Karowej, odpowiednio 8 i 9 razy, a więc uznałem, że dam teraz szansę innym.
Jesteśmy już mądrzejsi o doświadczenia zawodników z pierwszej edycji z nowym regulaminem. Która strategia twoim zdaniem była lepsza? Mocniejsze i cięższe auto, czy słabsze i lżejsze?
Nie analizowałem tego szczegółowo i trudno jest mi to ocenić. Na pewno gdybym jechał w rajdzie, dobrze bym się do niego przygotował. Pozwól, że odniosę się do masy tych samochodów, którymi jechałem w tym roku. Tym lżejszym – Fiatem 126p – pojechałem w krótką, sentymentalną podróż do przeszłości, a tym cięższym – DeLoreanem – do przyszłości, którą, nie spiesząc się, wnikliwie obserwowałem. Ale tego, co tam zobaczyłem, na razie wam nie zdradzę.
Co wydarzy się w przyszłym sezonie? Gdzie zobaczymy załogę ORLEN Rally Team?
O tym wiem na razie tylko ja i dwaj pasażerowie z DeLoreana. A poważnie mówiąc, staram się dopiąć umowy z Partnerami, ale myślę, że jestem na dobrej drodze.