Rajd Małopolski za nami. Znów był sukces?
Uwielbiam różnego rodzaju analizy i zestawienia. Każdy sezon Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski kończę w podobny sposób. W okresie świąteczno-noworocznym na łamach WRC publikuję „Złote Wurce”, czyli moje osobiste, w pełni subiektywne podsumowanie sezonu. Rozpatruję tam sezon dzieląc go na kategorie, tworząc z tego plebiscyt. Najlepszy kierowca, najlepszy pilot, objawienie sezonu i tak dalej. Jedną z kategorii jest „najlepszy rajd”. W minionym roku wybór co prawda nie był oczywisty, natomiast padło ostatecznie na Rajd Małopolski, który absolutnie mnie urzekł. Pod każdym możliwym względem.
I tutaj problem jest taki, że automatycznie oczekiwania wobec tegorocznej edycji były ogromne. Organizatorzy zawiesili sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Jeśli tworzysz najlepszy rajd w kalendarzu, automatycznie masz potężny kredyt zaufania, którego nie możesz zmarnować. Z ostateczną oceną tegorocznej edycji imprezy musiałem chwilę poczekać. Chociażby dlatego, aby pierwsze emocje opadły i aby ta opinia była w 100 procentach przemyślana.
Udało się?
Pierwszym dniem rajdu – chociaż bez żadnego ścigania – był czwartek, 6 czerwca. Wówczas zawodnicy mieli zapoznanie z trasą a mechanicy wybrali się z autami na badanie kontrolne. Do Wadowic zjeżdżali się kibice, a media odbierały swoje akredytacje. W tym momencie chciałbym zwrócić uwagę na miejsce, w którym zlokalizowane było biuro rajdu i biuro prasowe, czyli obiekt Młyn Jacka Hotel & SPA. To bardzo klimatyczne miejsce… z dosyć sporym parkingiem. A to bardzo ważny czynnik. Dokładnie w tym samym miejscu na około miesiąc przed rajdem odbyła się konferencja prasowa z przedstawicielami organizatora, służb i zawodnikami.
W okolicach godziny 19:00 zarówno zawodnicy, kibice, jak i media, byli już na wadowickim rynku. Tam najpierw zorganizowano konferencję prasową z udziałem najlepszych zawodników RSMP i HRSMP, a następnie rozpoczęła się ceremonia startu honorowego. Wszystko to na tle wadowickiej bazyliki na placu Jana Pawła II. Oba te punkty harmonogramu należy zaliczyć na duży plus. Jeśli zatem chodzi o pierwszy dzień rajdu – nie ma się do czego przyczepić.
Co z samą rywalizacją?
Przenosiny rajdu do Wadowic sprawiły, że odległości pomiędzy serwisem i odcinkami specjalnymi nieco się zwiększyły. Zwłaszcza, jeśli mówimy w kontekście wyjazdu na oesy Zawoja, czy Maków Podhalański. Samo poruszanie się po Wadowicach mogło sprawiać problemy. Miasto niestety bardzo często jest zakorkowane, więc zanim w ogóle wyruszyliśmy w kierunku oesów, trzeba było chwilę postać. Oczywiście zmieniła się też lokalizacja parku serwisowego.
W gruncie rzeczy mowa tutaj o kilku małych strefach położonych na placach przy ulicy Nadbrzeżnej w Wadowicach, które stworzyły jeden serwis. Zatem to nie był jeden, wielki park serwisowy, a kilka mniejszych stref. To dla niektórych mogło być nieco problematyczne. Być może warto byłoby pomyśleć nad innym rozwiązaniem tego zagadnienia. O ile w ogóle inne rozwiązanie tej kwestii jest możliwe. Być może po prostu organizator tak czy inaczej dał nam najlepsze miejsce, jakie w tej okolicy było dostępne. Tego nie wiem, więc trudno mi to ocenić.
Rajd Małopolski z najwyższymi standardami
Bardzo podobało mi się to, że organizator przygotował przy odcinkach specjalnych parkingi. Zarówno dla kibiców, jak i dla mediów. Przy czym te parkingi dla mediów były wytyczone bliżej odcinków specjalnych. Była to kwestia bardzo przemyślana. To najwyższe standardy, jakie spotyka się na rajdach mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Same odcinki specjalne były oczywiście fantastyczne. Natomiast co do tego nie było żadnych wątpliwości – do tego Rajd Małopolski już przyzwyczaił.
Osobiście chciałbym zwrócić uwagę na strefę kibica na odcinku specjalnym Mucharz. Powstała ona w Łękawicy we współpracy z lokalnymi władzami. Zapanowała tam atmosfera iście piknikowa. Była muzyka, nagłośnienie, prowadzący, strefa gastronomiczna, ławeczki, dmuchaniec dla dzieci… no i wielkie rajdowe show. Na terenie strefy zawodnicy pokonywali kilka bardzo technicznych zakrętów, w tym nawrót wokół beczki przy pokazie z wyrzutni ognia. Bardzo mi się to podobało. Chciałbym, aby takich stref w polskich rajdach było jak najwięcej.
Maków Podhalański – serce rajdu
Pomimo faktu, że baza rajdu i park serwisowy zlokalizowane były w Wadowicach… dla mnie sercem tego rajdu pozostaje chyba Maków Podhalański. Nie wiem dlaczego, ale tam tę rajdową atmosferę czuć jakoś… bardziej. Tam od razu wróciły piękne wspomnienia z roku ubiegłego. Wydaje mi się, że to właśnie Maków w pewnym sensie w mojej głowie uratował ocenę tego rajdu. A jaka ta ocena będzie? Jeśli w roku ubiegłym w skali szkolnej była to 6, tak tym razem… niech to będzie 5+.
Jest to oczywiście moja subiektywna ocena. Na podstawie moich przeżyć, moich doświadczeń i miejsc, w których byłem osobiście. Wiem, że kilku przedstawicieli mediów narzekało na współpracę ze służbami zabezpieczającymi odcinki specjalne. Natomiast mnie takie sytuacje nie spotkały. Napotkane osoby z ramienia organizatora były dla mnie miłe i przyjaźnie nastawione. Okej – z jednym, małym wyjątkiem – natomiast była to na tyle błaha kwestia, że nie wpływa ona na ogólny odbiór tego rajdu. Czy Rajd Małopolski powtórzył ubiegłoroczny sukces? Mimo wszystko myślę, że tak… A czy zostanie uznany najlepszym rajdem sezonu? Przekonamy się…