Wiele branży już teraz skarży się na to, że inflacja spowodowała spadek popytu. Ludzie są coraz mniej zainteresowani wydawaniem pieniędzy. Są firmy, w których sprzedaż spadła o ponad 10%. Jak inflacja, to coraz wyższe ceny. To do pewnego momentu nie zmienia wiele, ale… w końcu granica pęka. Za wysokie ceny oznaczają, że ludzie już nie są zainteresowani danymi produktami. Społeczeństwo nie akceptuje takich cen.
Zastanawiam się, czy podobny obrazek może mieć miejsce w przypadku branży samochodowej. Wydaje mi się, że jak najbardziej tak. To, w jakim tempie rosną ceny samochodów, to jest jakieś szaleństwo. Nie mówię tylko o nowych samochodach, ale także tych używanych. Już na początku tego roku byliśmy w szoku, bo sprawdzając ceny, praktycznie nie dało się kupić żadnego nowego auta taniej, niż za 50 tysięcy złotych.
Ceny będą rosły dalej – nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Według ekspertów w 4-5 kolejnych lat te najtańsze nowe modele nie będą już kosztowały 50 tysięcy, a powiedzmy 80, albo nawet i 100 tysięcy. Nie mam wątpliwości, że te podwyżki w końcu w pewnym momencie sprawią, że ludzie przestaną kupować nowe auta.
Wpływ może mieć na to też polski ład i planowane zmiany przepisów związanych z leasingiem. Nie jest żadną tajemnicą, że większość nowych aut w naszym kraju kupowana jest do firm. Tajemnicą nie jest też to, że najchętniej wybieraną formą finansowania nowego auta jest właśnie leasing. Jeśli nowe przepisy rzeczywiście wejdą w życie, nie mam wątpliwości, że to się zmieni.