Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
Czy Formuła 1 potrzebuje Las Vegas?
Pod wieloma względami weekend z Grand Prix Las Vegas był dziwny i inny, niż cała reszta. Nie twierdzę, że była to jakaś inność i dziwność w negatywnym, albo pozytywnym tych słów znaczeniu. To Vegas – oczywistym było, że ten weekend nie będzie typowym weekendem wyścigowym, jak chociażby na Hungaroringu, Spa-Francorchamps, czy Paul Ricard. Zaczęło się źle, ale jak to mówią – prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale po tym jak kończy. Jak skończyło Vegas?
Problemy pojawiły się już w pierwszym treningu. I szczerze mówiąc, to trochę tego nie rozumiem. To nie jest pierwszy raz, kiedy na torze kłopot stanowią studzienki. Przecież można to przewidzieć przed startem weekendu wyścigowego. Skoro „x” razy mieliśmy problemy ze studzienkami, to w identycznej sytuacji na innym torze ten problem też się pojawi. Jak widać, nie dla wszystkich było to takie oczywiste, bo straciliśmy cały pierwszy trening i kilka godzin na to, żeby ktoś się tym zajął.
Ale… tak naprawdę poza pierwszym treningiem – czy Vegas zawiodło? Do czegoś można się przyczepić? Do niskich temperatur, o których rozmawiało się od miesiąca? Temperatury oscylowały w okolicach 13-15 stopni Celsjusza. A przecież niektórzy straszyli, że będą 4 stopnie i już sobie żartowano, że będziemy się ścigali na śniegu. Pragnę przypomnieć, że w 2019 roku na Circuit of the Americas było zimniej. Robert Kubica twierdził wówczas, że musiał iść do sklepu i kupić sobie czapkę. Miał przeświadczenie, że jadąc do Teksasu będzie na niego czekał upał. Nocą temperatury spadały tam do 3 stopni Celsjusza. Więc o czym my tutaj w ogóle mówmy? Temperatury nie stanowiły problemu.
Może ktoś w końcu trafi?
Wiele osób od samego początku życzyło Vegas źle. Niektórzy wieszczyli totalną klęskę tego projektu. Jakąś spektakularną katastrofę, jedno wielkie organizacyjne faux pas. Podnoszono setki kwestii, z którymi rzekomo Vegas będzie miało w ten weekend problem. I co – ktoś trafił? Oprócz studzienek z pierwszego treningu, nie ma się do czego przyczepić. Grand Prix Las Vegas było takie, jakie powinno być. Nie twierdzę, że było ultra-interesujące, ale umówmy się – o ilu rundach w sezonie Formuły 1 można tak napisać? Vegas było udane i organizatorzy nie mają się tutaj czego wstydzić…
Co prawda w kwalifikacjach Ferrari zajęło dwa pierwsze miejsca… ale kierowcy Scuderii nie zablokowali pierwszego rzędu na starcie do wyścigu. Ze względu na wymianę dodatkowych elementów jednostki napędowej o 10 pozycji na starcie przesunięty został Carlos Sainz. Karę przesunięcia o 5 miejsc zarobił też Lance Stroll, który wyprzedzał pod żółtymi flagami w treningu. Zatem z pierwszego rzędu do wyścigu ruszyli Charles Leclerc i Max Verstappen. Co było dalej?
Musimy się na chwilę zatrzymać przy Ferrari. Leclerc absolutnie zdominował ten weekend. Wygrał pierwszy i drugi trening, a później w kwalifikacjach wygrał wszystkie trzy części – Q1, Q2 i Q3, sięgając po pole position. W przypadku wszystkich trzech części kwalifikacji drugi był Carlos Sainz. Ferrari było w Vegas kapitalne. Znaleźli coś, co dało im przewagę. I chyba tylko Ferrari potrafi coś takiego zaprzepaścić. Jak już się pewnie domyślacie, Leclerc wygrał w ten weekend wszystko… oprócz wyścigu.
Jak do tego doszło? Nie wiem… To Formuła 1
Leclerc stracił prowadzenie już na prostej startowej. Wyprzedził go Max Verstappen, natomiast Holender nie budował jakiejś szczególnie dużej przewagi. Ba – w pewnym momencie został nawet przez Leclerca wyprzedzony. Natomiast na usprawiedliwienie Maxa powiedzmy, że w jego bolidzie po prostu kończyły się opony. Chwilę po tym, jak mistrz świata został wyprzedzony, zjechał do boksu po nowy komplet ogumienia. W dalszej części wyścigu bez większego problemu dogonił, a następnie wyprzedził Leclerca, pozbawiając go marzeń o triumfie w światowej stolicy rozrywki i hazardu.
Ba, Leclerc musiał się też bronić przed Sergio Perezem. W pewnym momencie Monakijczyk nie wytrzymał presji i przestrzelił zakręt. Meksykanin bez większych trudności po prostu obok niego przejechał. Natomiast koniec końców rzutem na taśmę pięknym, agresywnym atakiem na ostatnim okrążeniu Charles odzyskał to 2. miejsce. Niby fajnie, ale… No właśnie. Ferrari miało w Vegas tak kapitalny pakiet, że musieli liczyć na coś więcej. Tu była realna szansa na zwycięstwo. Może nawet podwójne. Stajnia z Maranello zdominowała ten weekend. I muszą zadowolić się 2. miejscem. Nie tak to miało wyglądać i nie tego w Ferrari się spodziewali. Znowu coś poszło nie tak…
AlphaTauri w walce o siódme miejsce w klasyfikacji konstruktorów
Status quo utrzymał się w klasyfikacji konstruktorów jeśli chodzi o walkę o 7. miejsce. Żaden z przedstawicieli zespołów z miejsc 7-10 tym razem nie zapunktował. Dobre 14. miejsce na mecie zajął Daniel Ricciardo. Zawodnikowi zespołu AlphaTauri wspieranego przez ORLEN zabrakło jednak trochę do punktowanej pozycji. Wśród zawodników, którzy nie ukończyli wyścigu, znalazł się niestety Yuki Tsunoda – kolega Daniela Ricciardo z zespołu AlphaTauri. Do końca sezonu pozostał jeden wyścig i wciąż wszystko jest tutaj możliwe.
Kolorowa kawalkada Formuły 1 natychmiast po zakończeniu wyścigu rozpoczęła pakowanie i przenosiny na Bliski Wschód. Sezon zakończy się bowiem już w dniach 24-26 listopada w Abu Zabi. Z całą pewnością w tych przenosinach nieco pomoże fakt, że wyścig odbył się… w sobotę, a nie tradycyjnie w niedzielę. Dla wszystkich z całą pewnością będzie to wymagające. Mówimy tutaj o różnicy czasu na poziomie 12 godzin. Kiedy w Vegas jest 8:30 i ludzie powoli budzą się do życia, w Abu jest 20:30 i ludzie powoli myślą o tym, żeby iść spać. Natomiast… w Vegas zawodnicy i tak ścigali się w środku nocy. Czymś normalnym były sesje w okolicach północy. Więc czy ja wiem, czy z tym przestawianiem się będzie taki problem?