Ten artykuł powstał w ramach płatnej współpracy z ORLEN.
Stało się – Ferrari po raz drugi z rzędu wygrywa w Le Mans
Legendarny wyścig 24 godziny Le Mans dobiegł końca! Podczas ostatniego raportu o godzinie 12:00 zastanawialiśmy się, jak poważna jest awaria Ferrari 499P z numerem 83. Hypercar, którym startowali Robert Kubica, Robert Shwartzman i Yifei Ye niestety został wepchnięty do garażu. Po chwili okazało się, że załoga wspierana przez ORLEN jednak nie będzie w stanie dojechać do mety. Awaria systemu hybrydowego okazała się zbyt poważna, aby #83 mogła kontynuować jazdę. Szkoda – naprawdę wielka szkoda. Przez długi czas Kubica z ekipą przecież prowadzili, a później byli w realnej walce o podium. Co za pech… niestety.
Ostatnie cztery godziny wyścigu okazały się niezwykle emocjonujące. 24 godziny Le Mans to absolutny klasyk – król wszystkich wyścigów. W trakcie transmisji z tegorocznej rywalizacji po raz kolejny padła stara wyścigowa prawda. To nie ty wygrywasz Le Mans – to Le Mans pozwala ci na to, abyś wygrał. Jakby na potwierdzenie tej maksymy w ostatnich godzinach nad Circuit de la Sarthe lunął deszcz. Ot – żeby nie było zbyt łatwo. Jeśli ktoś chciał wygrać tegoroczną edycję klasyka, musiał popisać się ogromnymi umiejętnościami i stalowymi nerwami do samego końca rywalizacji.
Znów to zrobili
Po raz drugi z rzędu wyścig 24 godziny Le Mans wygrało Ferrari. Nie było to jednak oczywiste. Tak naprawdę walka o zwycięstwo trwała do samego końca. I Nicklas Nielsen z Hypercara z numerem 50 w zasadzie toczył tę walkę sam ze sobą… A dokładniej ze stanem baterii w swoim samochodzie. Energia wyczerpywała się niezwykle szybko. Wszyscy zastanawiali się nad jednym – czy Duńczyk zdoła dojechać do mety? Czy tej energii w jego Ferrari 499P z numerem 50 wystarczy? Emocje na finałowym okrążeniu sięgały zenitu.
Ostatecznie ta sztuka się udała. Nicklas Nielsen, Miguel Molina i Antonio Fuoco zwycięzcami 92. edycji wyścigu 24 godziny Le Mans. Szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na tego ostatniego. Antonio Fuoco to zdecydowanie najlepszy i najszybszy kierowca tegorocznego sezonu WEC. Uważam, że Włoch z Ferrari zdecydowanie zasłużył na ten sukces. Na 2. pozycji wyścig ukończyli Jose Maria Lopez, Kamui Kobayashi i Nyck de Vries z Toyoty z numerem 8. Podium skompletowali Alessandro Pier Guidi, James Calado i Antonio Giovinazzi z kolejnego fabrycznego Ferrari z numerem 51.
Jest polskie podium
Na 4. pozycji wyścig zakończyli Kevin Estre, Andre Lotterer i Laurens Vanthoor. To fabryczna ekipa Porsche z numerem 6. Myślę, że dla niemieckiego producenta to jednak spory zawód. Oni kapitalnie prezentowali się w tym sezonie WEC. Wygrali w Katarze, a następnie zajmowali 2. miejsce w Imoli i na Spa-Francorchamps. Byli liderami mistrzostw świata. Jednak w najważniejszym momencie sezonu – w Le Mans – Porsche nie zdołało wbić się na podium.
W klasie LMP2 zwyciężyli Oliver Jarvis, Bijoy Garg i Nolan Siegel z zespołu United Autosports. 2. miejsce zajęli Kuba Śmiechowski, Vladislav Lomko i Clement Novalak z polskiego zespołu Inter Europol Competition. Ogromne gratulacje. Podium uzupełnili Paul Lafargue, Job van Uitert z Idec Sport. Klasa LMGT3 padła łupem zespołu Manthey Ema w składzie Yasser Shahin, Morris Schuring i Richard Lietz.
Zdjęcie wyróżniające: Scuderia Ferrari Media Centre