Evans pożegna się z zespołem Toyoty?
Fińscy dziennikarze związani z rajdami samochodowymi są tego niemal pewni. Aktualny sezon jest ostatnim, w którym Elfyn Evans ściga się w barwach zespołu Toyota Gazoo Racing WRC. Walijczyk od sezonu 2025 ma występować w zespole, w którym się wychował, a więc w M-Sporcie. Jeśli by się nad tym zastanowić, to wszystko to układa się w jedną, spójną całość. Wydaje się, że to może być korzystne rozwiązanie dla wszystkich. Dla samego Evansa, M-Sportu, ale również i Toyoty oraz całego rajdowego świata.
Elfyn Evans przeszedł do zespołu Toyoty po zakończeniu sezonu 2019. Aktualny jest zatem już piątym w barwach japońskiego producenta. Początki wyglądały nadspodziewanie dobrze. W covidowym sezonie 2020 kierowca pochodzący z Wielkiej Brytanii przegrał walkę o tytuł z Sebastienem Ogierem o zaledwie 8 punktów. Szansę wypuścił podczas finałowej rundy sezonu, czyli Rajdu Monzy. W koszmarnych warunkach pogodowych Walijczyk wyleciał z drogi i w gruncie rzeczy pożegnał się z marzeniami o mistrzostwie. Po roku Elfyn znów został wicemistrzem świata, tym razem tracąc do Ogiera 23 punkty.
Lider, który… nie jest liderem
Kiedy Sebastien Ogier zdecydował się na zaprzestanie regularnych startów w WRC, Elfyn Evans wymieniany był jako jeden z faworytów do tytułu. Wszak Walijczyk w sezonach 2020 i 2021 przegrywał tylko z Francuzem. Elfyn jednak nie wytrzymał tej presji. Trzy rajdy nieukończone, dwa inne zakończone w SupeRally – to nie mogło się udać. Evans był czwarty, ponad 120 punktów za nowym mistrzem świata, czyli Kalle Rovanperą. Sezon 2023 znów był lepszy i Walijczyk został wicemistrzem świata. I tutaj znów w pewnym sensie historia zatoczyła koło. Kalle Rovanpera zrezygnował z regularnych startów. Bez niego i bez Ogiera… Evans znów był jednym z głównych faworytów do tytułu. I znów tej presji nie wytrzymał.
Bez regularnie startujących Ogiera i Rovanpery, to Evans bądź co bądź został liderem Toyoty. I to on miał być ich główną strzelbą walczącą o tytuł. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Urodzony w Dolgellau kierowca nie wygrał w tym roku żadnej rundy WRC. Jest kompletnie nieregularny i w tym momencie w mistrzostwach przegrywa nawet z… Ogierem, który pojechał o trzy rundy mniej od niego. Wydaje mi się, że koncept Evans w Toyocie już się wypalił. I to wypalenie – tak uważam – czuje zarówno jedna, jak i druga strona.
Pora na powrót do domu?
Być może Walijczyk potrzebuje zmiany otoczenia. Elfyn ma już 35 lat. Potencjalny powrót do M-Sportu mógłby wyjść mu na dobre. Po pierwsze, byłby u siebie, w domu, w Wielkiej Brytanii. Pracowałby z Brytyjczykami – być może z ludźmi, z którymi rajdowo się wychowywał. Brytyjczyk w M-Sporcie – to jest scenariusz, którego w rajdach potrzebujemy. I scenariusz, którym Evans mógłby sobie budować w Dovenby mały (albo i wcale nie taki mały) pomnik. Sportowo też wiele by nie stracił, bo przecież Adrien Fourmaux regularnie udowadnia, że Puma Rally1 ma potencjał.
Sam M-Sport też potrzebuje takiego transferu. Fourmaux oczywiście prezentuje się coraz lepiej, natomiast Francuz nie jest kierowcą pokroju Elfyna Evansa. Na temat Gregoire’a Munstera wolałbym się nie wypowiadać. Luksemburczyk zdobył w tym sezonie 23 punkty. To mniej od Daniego Sordo, czy Andreasa Mikkelsena, którzy pojechali w tym roku trzy rajdy. Więcej punktów w tym sezonie zdobył też Sami Pajari, który… startuje przecież w WRC 2 i tylko jeden rajd pojechał autem Rally1. Jednocześnie Munster ma o 1 punkt więcej od Martinsa Sesksa, który Pumą pojechał… dwa rajdy i 1 punkt więcej od Olivera Solberga – startującego Fabią RS Rally2… W skrócie – to po prostu nie jest kierowca na miarę auta Rally1. Nigdy nim nie był i nigdy nim nie będzie.
Evans w M-Sporcie – świat WRC tego potrzebuje?
M-Sport nie ma lidera z prawdziwego zdarzenia. Nie ma zawodnika zdolnego do wygrywania rajdów i walki o najwyższe cele. Evans pokazał już parę razy, że takim kierowcą jest. Co więcej, ewentualny transfer do M-Sportu to jedyna szansa dla Evansa, aby stać się takim liderem z prawdziwego zdarzenia. Osobą, na którą pracował będzie cały zespół. Zarówno w Toyocie, jak i w Hyundaiu, jest dwóch kierowców, których notowania zawsze będą stały wyżej od notowań Walijczyka.
Dla samej Toyoty to też mogłaby być komfortowa sytuacja. Zwolniłby się jeden samochód, co otworzyłoby szansę na większą liczbę startów dla młodego fińskiego juniora, wspomnianego już Samiego Pajariego. Kalle Rovanpera i Takamoto Katsuta na pełny sezon, trzeci samochód – łączony sezon Sebastiena Ogiera i Samiego Pajariego – brzmi dobrze, prawda? Jasne – Katsuta tutaj trochę nie pasuje, natomiast to człowiek Toyoty, więc musi się tam znaleźć. Zastąpić może go prawdopodobnie tylko inny Japończyk, na co aktualnie nie ma widoków.
Czekamy na ogłoszenie transferu?
Dla Evansa dobrze, dla M-Sportu dobrze, dla Toyoty dobrze, dla całego świata WRC… też dobrze. A zatem pozostaje tylko czekać na ogłoszenie transferu? Oczywiście może się okazać, że to tylko dziennikarska plotka. Natomiast wszystko to aż za bardzo składa się w jedną, oczywistą całość. Tym bardziej jeśli dodamy do tego chociażby stałe zaangażowanie Red Bulla w M-Sport. Red Bulla, który przecież od lat jest partnerem samego Elfyna Evansa.
Zdjęcie wyróżniające: Predrag Vuckovic / Red Bull Content Pool