Jakież to pomysły mieli już ekolodzy. Na jakie genialne idee nie wpadali. Chyba najbardziej idiotycznym twierdzeniem jest to, że diesel wpływa na jakość powietrza. Tu wyjaśnił ich koronawirus, bo wszyscy siedzieli w domach, auta w garażach, a jakość powietrza się pogorszyła, zamiast poprawić… ale no cóż. Oni tego nie uznają.
Teraz ekolodzy mają kolejny wybitny, znakomity pomysł. Tym razem grupa oświeconych twierdzi, że z dróg powinny zniknąć progi zwalniające. Wymusili już zwężanie ulic, czy likwidację parkingów. Ale w czym przeszkadzają im progi zwalniające?
Bo wpływają one na zanieczyszczenie powietrza, tak. Bo gdyby samochód nie musiał zwalniać, jechałby płynnie i tym samym nie zanieczyszczałby powietrza. Nie musiałby hamować, ponownie przyśpieszać, nie zużywałyby się hamulce, opony i większa ilość paliwa. Niby oczywiste, ale… czy to nie przesada?
A kiedy ktoś nam wyjeżdża na czołówkę, to też mamy nie hamować? Przecież hamowanie sprawia, że zużyją się opony i hamulce. Powietrze jest ważniejsze od życia? Progi po coś są, po coś je zamontowano. Np. przed przejściami dla pieszych. One spełniają jakieś zadanie. Ekolodzy mogą zająć się spacerami po lesie i podlewaniem kwiatków w doniczkach. Niech bezpieczeństwem na drogach i zasadami ruchu zajmie się ktoś, kto ma o tym pojęcie.