Dublet Mercedesa w wyścigu F1 o Grand Prix Belgii. Niesamowity scenariusz na Spa-Francorchamps

George Russell został zdyskwalifikowany z wyników wyścigu F1 o Grand Prix Belgii. Oznacza to, że zwycięzcą został Lewis Hamilton. Tak czy inaczej, odrodzenie ekipy z Woking jest faktem. Przez lata byli cieniem, miesiące znoszenia porażek, często upokorzeń. Ale ten stan jest już za nimi i to świetna informacja dla Formuły 1. Cyklu, który w tym sezonie może się podobać, bo cztery zespoły mają niemal równe osiągi.

Formuła 1 F1 Grand Prix Belgii
Podaj dalej

Nowa F1 to jest to, czego potrzebujemy

*Artykuł został zaktualizowany po dyskwalifikacji George’a Russella.*

Można by rzec, że zmiana przepisów w F1 znów nadejdzie w najgorszym możliwym momencie. Trochę tak to zawsze wygląda. Pojawiają się nowe przepisy i ktoś ma przewagę, ktoś traci. Mija sezon, dwa, czy trzy… i osiągi nagle się zrównują. Zespoły mają już niezbędną wiedzę na temat tego, co dobrze działa a co nie działa w ogóle. Wykonują poprawki, zmieniają konstrukcje na nowy sezon. Czasem mowa tutaj o kompletnych rewolucjach. Ci, którzy trafili na początku, wygrywają tytuły seryjnie. Ale później reszta się do nich zbliża.

Formuła 1 F1 Grand Prix Belgii
fot. Andy Hone / LAT Images / Pirelli

Dokładnie taką sytuację mamy aktualnie w F1. Red Bull trafił z konstrukcją przy nowych przepisach, więc zdominował stawkę. Natomiast rywale w tym czasie nie spali. Red Bull doszedł ze swoim bolidem do ściany… chociaż może bardziej pasowałoby tutaj określenie „do sufitu” możliwości. Inni ich jednak dogonili. Mamy cztery zespoły – Red Bull, McLaren, Mercedes i Ferrari – które w każdym wyścigu walczą o podia i o zwycięstwa. Skończyła się dominacja. Powróciła przepiękna, wyrównana Formuła 1. W przyszłym sezonie też taka będzie, bo wszyscy skupią się na rozwoju bolidów na sezon 2026 – na nowe regulacje. I wtedy monotonia może powrócić, bo jedni trafią, inni niekoniecznie. Natomiast cieszmy się tym, co mamy teraz. Bo to jest piękne.

Ależ zmiana. Coś wspaniałego…

Jeszcze przed rokiem Max Verstappen startujący z 11. pola startowego do wyścigu o Grand Prix Belgii i tak byłby faworytem. Wyprzedzenie wszystkich po kolei i wygranie wyścigu z dużą przewagą nie byłoby dla niego problemem. Natomiast ze względu na to, co napisałem wyżej, w tym roku takiej możliwości nie ma. Verstappen startujący z 11. pola mógł zapomnieć chociażby o podium. Holender dawał z siebie wszystko, ale to dało mu zaledwie 4. miejsce. Max i tak będzie opuszczał Spa w lepszym nastroju, niż Sergio Perez, czyli jego zespołowy kolega. Meksykanin wystartował do wyścigu z 2. pola startowego, zakończył wyścig na miejscu 7.

Formuła 1 F1 Grand Prix Belgii
fot. Andy Hone / LAT Images / Pirelli

To był kolejny beznadziejny wyścig Pereza. Jeszcze raz udowodnił nam, że jest najgorszym kierowcą spośród tych z czterech czołowych zespołów. Rywale objeżdżali go tak, jak chcieli. Bez walki, bez tempa, bez żadnego przebłysku. 7. miejsce – czyli tak naprawdę ostatnie. Tak spojrzy na to Red Bull. W kontrakcie Meksykanina jest podobno konkretna klauzula dotycząca tego, jak powinna wyglądać pozycja Pereza podczas przerwy wakacyjnej. Po Grand Prix Belgii nie mógł tracić do Verstappena więcej, niż 100 punktów. Traci 146. Musiał być też w zasięgu pięciu pozycji od Holendra. Jest siódmy i przegrywa niemal z wszystkimi rywalami z czterech czołowych zespołów. Jeśli Red Bull zdecyduje się skorzystać z tej klauzuli, Grand Prix Belgii było ostatnim wyścigiem Pereza w tym zespole. A być może w ogóle w Formule 1. Jeśli to było pożegnanie, to było ono wyjątkowo mizerne.

Ukradł ten wyścig

Natomiast przejdźmy do najważniejszego, czyli do samej walki o zwycięstwo. Tutaj na przestrzeni całego wyścigu wyglądało to różnie. W bardzo dobrej pozycji od samego początku był Lewis Hamilton. Brytyjczyk świetnie wystartował i od razu wyprzedził Sergio Pereza. Uporanie się z Charlesem Leclerkiem też nie było dla niego problematyczne. Hamilton długo prowadził w wyścigu i był głównym faworytem do zwycięstwa. Natomiast wtedy na strategiczne szachy zdecydował się George Russell.

Formuła 1 F1 Grand Prix Belgii
fot. Zak Mauger / LAT Images / Pirelli

Młodszy z kierowców Mercedesa zaryzykował. Kiedy wszyscy dwa razy zjechali do mechaników po opony… George stwierdził, że da radę dojechać na starym ogumieniu. I teoretycznie wygrał, odebrał puchar… natomiast później został zdyskwalifikowany za zbyt lekki bolid. Ostatecznie wyścig wygrał Lewis Hamilton, drugi był Oscar Piastri a trzeci Charles Leclerc.

Kto mistrzem F1?

Czwarty Verstappen a piąty Lando Norris. Brytyjczyk przespał start, stracił kilka pozycji i później miał już znikome szanse na cokolwiek wartościowego. Zresztą – to nie był idealny wyścig McLarena, bo Piastri też mógł wygrać. Australijczyk przestrzelił stanowisko serwisowe w pitlane przy zmianie opon. To kosztowało go ok 2,5 sekundy. Wyścig przegrał z Russellem o 1,2 s. Zatem McLaren znów nie wziął dla siebie tyle, ile powinien. Natomiast nawet pomimo tego zbliżył się do Red Bulla w klasyfikacji konstruktorów.

Formuła 1 F1 Grand Prix Belgii
fot. Zak Mauger / LAT Images / Pirelli

Red Bull nadal oczywiście prowadzi, ale jego przewaga nad McLarenem to zaledwie 42 punkty. Kiedy dodamy, że w jednym wyścigu można zdobyć maksymalnie 44 punkty, widzimy, że to znikoma przewaga. Sergio Perez przegrywa Red Bullowi mistrzostwo świata. Dlatego zespół nie może sobie pozwolić na to, aby go zatrzymać. Z drugiej strony… kim go zastąpić? Problem Red Bulla jest taki, że nie ma jednej, oczywistej opcji. Ktokolwiek by nie wszedł do Red Bulla za Pereza, też może mieć problemy z tempem i regularnym punktowaniem – nie mówiąc o walce o podium, czy zwycięstwach.

Zdjęcie wyróżniające: Zak Mauger / LAT Images / Pirelli

Przeczytaj również