Przepiękne samochody elektryczne spłonęły
Rallycrossowe Mistrzostwa Świata to sprawa absolutnie fantastyczna. Rallycross sam w sobie to niezwykle żywa, dynamiczna forma ścigania. Krótkie wyścigi, bardzo mocne samochody walczące koło w koło – czego chcieć więcej? Pod względem emocji World RX to pewnie jedna z najbardziej emocjonujących i najciekawszych serii wyścigowych świata. Mamy tu tyle akcji, tyle walki i wyprzedzania. Formuła 1 pod tym względem – przynajmniej w mojej opinii – jest bardzo daleko z tyłu. Rallycross po prostu chce się oglądać. W F1… różnie z tym bywa.
Natomiast od ubiegłego roku królewska klasa w World RX to samochody elektryczne RX1e. I na wstępnie zaznaczę, że kiedyś byłem ogromnym przeciwnikiem takiego rozwiązania, ale teraz jakoś mi to nie przeszkadza. Musiałem się przeprosić sam ze sobą i dałem World RX kolejną szansę. Zawsze uwielbiałem oglądać tę serię, natomiast z różnych powodów w pewnym momencie dałem jej – tak mi się przynajmniej wydawało – czerwoną kartkę. Po pierwsze nie podobało mi się przejście na elektryczne samochody. Po drugie nie podobał mi się fakt, że zamiast klasycznych rallycrossowych torów w kalendarzu umieszczano jakieś dziwne wymysły. Jakieś sztuczne tory rallycrossowe wpisane gdzieś w nitkę torów wyścigowych znanych z F1.
Nie tędy droga – tak sobie wtedy powiedziałem i obraziłem się na rallycross. Ale w tym sezonie okazało się, że ta w zamyśle czerwona kartka była tylko kartką żółtą, ostrzeżeniem. Postanowiłem, że dam temu jeszcze jedną szansę. Nie nastawiałem się na nic wielkiego. Chciałem po prostu zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Tym bardziej, że zawody transmituje Motowizja – podobnie jak Rajdowe Mistrzostwa Świata. Nie trzeba było się jakoś szczególnie wysilać, szukać transmisji ani za nic płacić dodatkowych pieniędzy.
Jakie były wnioski?
Tak więc kiedy królewska kategoria rozpoczynała sezon w czerwcu w portugalskim Montalegre, postanowiłem się wdrożyć. Znów poczułem wielką radość z oglądania tego sportu. Szybko okazało się, ze elektryczne rallycrossówki absolutnie w niczym mi nie przeszkadzają. Dalej to jest ta sama, fantastyczna walka. W odbiorze telewizyjnym niczym się ona nie różni od odbioru aut spalinowych. Okazało się, że jest mi to kompletnie bez znaczenia. Zakochałem się w rallycrossie na nowo, o czym zresztą parę razy już tutaj pisałem.
No tak. Wszystko ładnie, pięknie. Ale tytuł tego artykułu brzmi „Dramat w Anglii. Spłonęły dwa przepiękne samochody elektryczne”. Co się stało? W World RX poszli po rozum do głowy. Nie ma w kalendarzu ani jednej rudny, która byłaby rozgrywana na torze F1. Mamy znowu wspaniałe, klasyczne tory. Zaczęło się w Montalegre. Później były klasyczne norweskie Hell i szwedzkie Holjes. Dalej jest belgijskie Mettet, niemieckie Estering oraz rundy w Republice Południowej Afryki i Hong Kongu. Czysty rallycross. Bez torów F1 w Abu Zabi, Barcelonie, Spa, czy Silverstone. No właśnie – bez Silverstone. W jego miejsce powrócił kolejny klasyczny tor rallycrossowy – Lydden Hill. Świątynia rallycrossu w południowo-wschodniej Anglii, niedaleko Dover.
Katastrofa zespołu Special One Racing
Zespół Special One Racing przygotował do World RX dwie, absolutnie przepiękne Lancie Delta Evo-Es. To unowocześniona, oczywiście elektryczna odmiana legendarnej Lancii Delty Integrale. Szczerze mówiąc, kiedy pierwszy raz zobaczyłem te samochody, absolutnie się w nich zakochałem. Ożywiona rajdowa legenda. Od razu sobie tak pomyślałem, że każdy powinien tak zrobić. Każdy po prostu powinien ożywić jakąś rajdową legendę, zamiast silić się na robienie nie wiadomo czego z Forda Pumy, Peugeota 208, czy Volkswagena Polo. Ale to już temat na zupełnie inną historię.
Zanim rywalizacja w Lydden Hill w ogóle się rozpoczęła… to już na dobrą sprawę się zakończyła. Samochody, którymi w World RX rywalizowali słynny Sebastien Loeb oraz Guerlian Chicherit, po prostu spłonęły. Tak samo jak zespołowe ciężarówki i całe zaplecze serwisowe. Runda w Lydden Hill dla królewskiej kategorii została odwołana. „Dochodzenie przeprowadzone po ugaszeniu pożaru nie dało jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co było jego przyczyną” – czytaliśmy w komunikacie.
Samochody elektryczne, pożar… coś mi to mówi. Nie chcę tutaj ferować żadnych wyroków, ale nie brzmi to najlepiej. Dlaczego od razu odwołano cały weekend wyścigowy dla całej kategorii? Czy jakiś związek z tym faktem ma to, że wyłącznym, jedynym dostawcą akumulatorów i układu napędowego jest firma Kreisel? Zresztą, jest to ta sama firma, która dostarcza technologię hybrydową do Rajdowych Mistrzostw Świata. Jeśli organizator odwołał cały weekend dla kategorii RX1e, to być może obawiano się, że wkrótce w pozostałych samochodach może wydarzyć się to samo? Głośno myślę, spekuluję, zastanawiam się – gdyby problem nie miał bezpośredniego związku z technologią elektryczną, to dlaczego nie pozwolić ścigać się reszcie zespołów?
Po prostu – przykro. Nie ważne, że to samochody elektryczne
Jest mi tak po prostu, zwyczajnie… przykro. Przykro, bo spłonęły dwa absolutnie przepiękne samochody. I dla mnie w tej sytuacji nie ma absolutnie żadnego znaczenia, czy były to samochody elektryczne, czy spalinowe. Na dokładne analizy, czy obarczanie winą, pewnie przyjdzie jeszcze pora. Przeciwnicy elektryfikacji mają teraz pożywkę. Teraz będą mogli znów wyśmiać całą technologię i pokazać palcem – widzicie, znowu elektryki się spaliły. Ja już napisałem – wyroków ferował tu nie będę. Po prostu szkoda, że to się wydarzyło. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Inaczej – nikt nie odniósł obrażeń. Bo ucierpiał w pewnym sensie nie tylko zespół Special One Racing, ale i cały rallycross.
Zdjęcie wyróżniające: RX-inside