Projekt „fit for 55” oznacza, że do 2030 roku na świecie emisja CO2 ma zostać ograniczona o 55%. Do 2035 roku samochody spalinowe mają zniknąć całkowicie. Diesel i benzyna stałyby się towarami wręcz marginalnymi. To oczywiście wyłącznie założenia. Ten dzień na COP26 w sumie potwierdził to, że świat kompletnie nie jest gotowy na zmiany. Nie jest ważne kto podpisał się pod projektem. Ważne jest kto się wstrzymał.
Podczas szczytu COP26 wiele krajów zadeklarowało zgodę na pakiet wygaszania samochodów spalinowych. Wśród tych krajów znalazła się m.in. Polska, co jest pomysłem samym w sobie kuriozalnym. Nie mamy infrastruktury ładowania, auta elektryczne to u nas jakiś śmieszny procent, a nasz prąd… no cóż – powiedzmy, że nie należy do najczystszych. W większości pochodzi przecież z węgla. Pod kątem rzekomej ekologii samochody elektryczne naprawdę nie byłyby u nas żadną poprawą sytuacji.
Ale już mniejsza z tym. Jeśli chodzi o dane kraje, to oprócz Polski deklarację podpisały m.in. Wyspa Zielonego Przylądka a także Salwador – pisał wczoraj mój redakcyjny kolega. Generalnie rzecz biorąc, podpisały ją kraje… jakby to powiedzieć, niezbyt wiele znaczące w światowej motoryzacji. Do myślenia daje to, że nie podpisały jej potęgi – m.in. Stany Zjednoczone, Chiny, Japonia, Niemcy oraz Francja. I to daje to myślenia i tłumaczy nam wiele.
Żadnej rewolucji nie będzie?
Do czego zmierzam – jeśli potęgi już teraz zastanawiają się nad całym pomysłem, kiedy jakiekolwiek deklaracje nie są w jakikolwiek sposób wiążące, to jestem niemal przekonany, że w przyszłości tych znaków zapytania będzie jeszcze więcej. Stany, Chiny, czy Niemcy produkują samochody na potęgę. Japonia i Francja? Kolejnych naście producentów. I one na ten moment na wygaszanie samochodów spalinowych się nie zgadzają. Czy nie daje wam to trochę do myślenia? Zgadza się za to Polska, kraj pod względem motoryzacyjnym niszowy, który nie ma nic do stracenia… i nic do wygrania.
Kolejna kwestia, która daje do myślenia to to, że pod deklaracją nie podpisał się ani Volkswagen, ani Toyota – światowi liderzy. Przypomnijmy, że mowa tu o rewolucji planowanej na 2035 rok! Skoro oni nie wierzą w to w perspektywie 13 lat, to ja też nie wierzę, że jakiekolwiek istotne zmiany rzeczywiście zostaną wprowadzone. Tym bardziej, że już mówi się o przekładaniu terminu na 2040 rok w przypadku „krajów, które nie są wiodące”.
Mam wrażenie, że cała elektro-eko nagonka skończy się szybciej, niż się zaczęła. Coraz więcej ludzi z branży coraz głośniej wyraża swoje wątpliwości na temat samochodów elektrycznych i widzi konieczność szukania gdzie indziej. Skoro już na tym etapie – wstępnych rozmów – jest tyle wątpliwości, to co będzie później? Mam wrażenie, że żadnego zakazu będzie. Zresztą… kto powiedział, że trzeba będzie jeździć nowymi autami. Spalinowe, używane modele będą nadal miały się znakomicie, a ludzie będą o nie dbać jak nigdy dotąd.