Brexit w połączeniu z pandemią koronawirusa to mieszanka wybuchowa dla Wielkiej Brytanii. Wydaje się, że Brytyjczycy potrzebują Polaków bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. A Polacy akurat teraz nieśpiesznie udają się na wyspy i w sumie nie ma co się im dziwić. Transport leży, leży też kilka innych gałęzi gospodarki – no cóż. Sami tego chcieli.
Transport przeżywa obecnie potworny kryzys w Wielkiej Brytanii. Kilka tygodni temu pisaliśmy o tym, z czego muszą rezygnować np. sieci barów fast-food, jak McDonald’s, KFC itd. Jedni nie mają produktów mlecznych, szejków itd., u drugich brakuje kurczaków, jeszcze inni nie mają kartoników, opakowań. W sklepach brakuje produktów – tak mniej więcej to wygląda. Dlaczego? Bo transport w UK leży.
Leży oczywiście przez brexit oraz w pewnym stopniu przez pandemię koronawirusa. Wjazd na teren Wielkiej Brytanii jest aktualnie tak bardzo utrudniony, że nikomu nie opłaca się tam jeździć. Jeśli już ktoś musi tam jechać, to wszystkie procedury są wydłużone do rozmiarów wręcz skandalicznych. Dlatego na wyspy jeżdżą aktualnie ci, którzy muszą. A i tak tworzą się niesamowite opóźnienia.
Potrzebują nas bardziej, niż kiedykolwiek
Brytyjczycy w pewnym sensie są uzależnieni od Polaków i ogólnie od imigrantów. Niedawno rozmawiałem ze znajomym. On powiedział, że pracodawcy są do pewnego stopnia zdesperowani. Kiedy pracownik wyjeżdża, to tak czy inaczej proszą, żeby wrócił. Wiecie o co chodzi – nie musisz wrócić za tydzień, czy miesiąc – ale do nas wróć, zawsze będzie dla ciebie miejsce. Wróć, bo cię potrzebujemy.
Sam spotkałem się z takim zjawiskiem mieszkając niegdyś w Walii. Są sektory, w których większość pracowników firmy to imigranci. Sam pracowałem w magazynie połączonym z chłodnią, gdzie minimum 60% załogi stanowili Polacy. Byli też Litwini, Bułgar itd. Walijczyków? Raptem kilku i to raczej na kontraktach i z lepszymi stanowiskami. Co jakiś czas dochodził ktoś z agencji – jakiś lokales. Raz zdarzyło się, że facet po 30 minutach pracy uciekł z magazynu przez okno w toalecie.
Chodzi mi o to, że Brytyjczycy nie kwapią się do każdego rodzaju pracy. Nie wkładam wszystkich do jednego wora – byli tacy, z którymi mi pracowało się znakomicie. Ale większość miała to gdzieś. Albo od razu odchodziła, albo po prostu tylko udawali, że robią coś pożytecznego. Są branże, są fabryki i zakłady, gdzie miejscowych nie ma praktycznie w ogóle.
Co na to brexit?
Brexit wszystko to utrudnił. Coraz większa liczba osób, np. Polaków, wraca do kraju. Kolejne procedury nie wszystkim się podobają. Nie ma już swobodnego przepływu, zarówno ludzi, jak i towarów itd. Życie na wyspach staje się poniekąd utrudnione. Problem m.in. z transportem już doprowadził do wzrostu inflacji.
Inflacja w Wielkiej Brytanii jest obecnie na najwyższym poziomie od 2012 roku i cały czas rośnie. Porównano niedawno wzrost inflacji tylko od lipca. Okazało się, że w takim tempie w Wielkiej Brytanii rosła ona ostatnio w 1997 roku. No cóż – życzymy powodzenia.