Takie malowanie trawy na zielono to w pewnym sensie znak charakterystyczny naszego obozu rządzącego. Kiedyś wszystko było źle, teraz wszystko jest dobrze, a zachód… i w ogóle cały świat nam zazdrości. Wszystkiego. Czy zazdrości nam również tego, jak wygląda obecnie autostrada A1?
Otóż minister infrastruktury pojawił się ostatnio w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie oddawano do użytku nowy odcinek trasy. Podobno to tam do tej pory tworzyły się największe korki. 2-kilometrowe rondo funkcjonowało jako węzeł Piotrków Trybunalski Południe i rzeczywiście ten fragment był uciążliwy, ale czy najgorszy?
Minister z jednej strony stwierdził, że jest pod ogromnym wrażeniem tempa prac. Co jest oczywiście bzdurą i nie ma sensu tu podawać czasu, w jakim takie odcinki buduje się w innych krajach. Robiliśmy to już dziesiątki razy i zawsze takie zestawienie wychodzi łagodnie mówiąc niekorzystnie. Natomiast pan minister powiedział też coś mądrego – musimy pamiętać, że to nadal plac budowy. I tu w sumie ta wypowiedź powinna się zakończyć.
Autostrada A1 – kiedy koniec budowy?
No i tak to jest. Tu 2 kilometry, tam 4, później z kolei 5, 3 itd. Rzeczywiście są to na tyle imponujące osiągnięcia, że przy oddaniu każdego takiego odcinka należy robić konferencje prasowe, zapraszać ministrów, premiera, a najlepiej jeszcze prezydenta. Koniecznie muszą wtedy przemawiać i zachwycać się jak to wszystko działa.
Nieco bardziej brutalna prawda jest taka, że to po prostu teren budowy. Teren, na którym korki tworzą się każdego dnia i w każdym miejscu. Taki, w którym trzeba zwalniać, męczyć się z jakimiś prędkościami pokroju 60 km/h, jadąc w sznurze tirów. Do nikogo nie mamy pretensji – tak po prostu jest. Droga, którą lepiej ominąć i wsiąść do pociągu (byle jakiego). Nawet nasze PKP jedzie przez ten teren kilka godzin szybciej (np. trasa Katowice – Warszawa), niż w przypadku podróży samochodem. A to już spore osiągnięcie.