Rodzina F1 stoi przed najtrudniejszym wyzwaniem?
Sezon Formuły 1 rozpoczął się na Bliskim Wschodzie. Za nami weekendy wyścigowe w Bahrajnie oraz Arabii Saudyjskiej. W tej pierwszej lokalizacji do zawodników F1 dołączyli również ci startujący w Formule 2 i Formule 3. W Arabii Saudyjskiej F3 miała wolne, ale F2 nadal się ścigała. Wszystkie trzy serie powrócą do rywalizacji już w nadchodzący weekend w Australii. Impreza w Melbourne może być w pewnym sensie postrzegana jako najtrudniejsze wyzwanie całego sezonu. Dlaczego?
Australia. Jasne – to bardzo egzotyczna runda. Jednocześnie chyba jedna z najfajniejszych w całym sezonie. Dla kibiców w Europie oznacza pewne niedogodności. Jeśli będziemy chcieli obejrzeć kwalifikacje oraz wyścig, trzeba będzie się obudzić dosyć wcześnie, bo już o godzinie 6:00, albo nawet 5:00 rano. Chęć obejrzenia 1. oraz 3. treningu wiąże się z koniecznością wstawania o 2:30 w nocy. Ale przecież nie trzeba tego robić, prawda? Wystarczy, że się poświęcimy i nastawimy sobie budzik w niedzielę na 4:55. W razie czego później można odespać. Dla kibiców oznacza to pewne niegodności, ale one są niczym w porównaniu do tego, co czeka na zawodników i zespoły.
Jak pokonać jet lag?
My po prostu musimy obudzić się trochę wcześniej. Zespoły i zawodnicy muszą się do tego wszystkiego zaaklimatyzować. To nie jest tak, że ktoś przyleci sobie na tor do Australii w środę i zacznie normalne przygotowania do weekendu. Australia jest pod tym względem rundą niezwykle wymagającą, być może najtrudniejszą w całym sezonie. Często nie zastanawiamy się nad tym, jak wygląda czas wolny zawodników pomiędzy rundami. W przypadku Australii wszystko polega na dostosowaniu naszego wewnętrznego zegara do nowych okoliczności.
Między Polską a Melbourne mamy 10 godzin różnicy czasu. Oznacza to, że jeśli u nas jest godzina 6:00, tam jest 16:00. Często pojawia się taka teoria, że organizm potrzebuje jednej doby na zniwelowanie różnicy jednej godziny w wewnętrznym zegarze. Teoretycznie oznacza to, że przy podróży do Melbourne przeciętna osoba potrzebowałaby 10 dni na 100-procentowe dojście do siebie i przestawienie zegara. Oczywiście zawodnicy nie mają tyle czasu. A przynajmniej nie wszyscy.
Pełne skupienie na Australii
Kiedy zakończył się weekend wyścigowy w Arabii Saudyjskiej większość zespołów oraz zawodników F1 od razu udało się do Australii. Właśnie po to, aby jak najlepiej przygotować organizm do kolejnego wyzwania. Nie wszyscy jednak mają taki komfort. Pamiętajmy o tym, że w Australii ściga się również Formuła 2 i Formuła 3, a więc także Kacper Sztuka i Piotrek Wiśnicki. Część zawodników wybrała się do Melbourne dopiero pod koniec tego tygodnia. Wciąż około 7 dni na aklimatyzację w Australii przed pierwszą sesją w przyszły piątek powinno okazać się wystarczającym czasem.
Pewnych rzeczy nie da się oszukać, ale można starać się przyspieszyć ten proces aklimatyzacji i pokonywania jet lagu. Jeszcze przed wejściem na pokład samolotu powinniśmy przestawić zegarek – w tym przypadku na godzinę obowiązującą w Melbourne. Zjeść śniadanie wtedy, kiedy jest na to pora, chociaż teoretycznie powinniśmy właśnie jeść kolację. Podstawą już na miejscu jest to, aby korzystać ze słońca, aktywnie spędzać dni i kłaść się spać jak najpóźniej. Lekko przymuszać się do tego, aby funkcjonować w miarę normalnie w nowej strefie czasowej. Jet lag – czyli ogólne zmęczenie, niewyspanie, problemy z koncentracją itp. – i tak się pojawi, ale szybciej zniknie.
Najtrudniejsze wyzwanie sezonu F1
Jasne – w dalszej części sezonu są jeszcze „egzotyczne” z punktu widzenia Europejczyków rundy. Na przykład Japonia i Chiny. Natomiast one w kalendarzu są bezpośrednio po Australii. Jeśli w Melbourne jest 15:00, na Suzuce w tym samym momencie jest 13:00 a w Szanghaju 12:00. Więc funkcjonowanie w tamtych strefach czasowych będzie dla zawodników czymś normalnym, do czego po Australii nie będą już musieli się przyzwyczajać. Oczywiście o ile… w międzyczasie nie wrócą do domu. A to oznaczałoby spędzenie dwóch tygodni po Grand Prix Australii w Japonii, a następnie kolejnych dwóch tygodni w Chinach.
Warto wracać do domu? Pamiętajmy o tym, że zawodnicy po powrocie z Australii znów będą musieli spędzić w Europie kilka ładnych dni na to, aby się przestawić. Później znów musieliby przestawiać swój wewnętrzny zegar na Japonię. Znów to samo z powrotem do domu i kolejna zmiana z Chinami? A później kolejny powrót do domu… i Grand Prix Miami na drugim końcu świata. Teoretycznie w najlepszej pozycji mogą być mieszkający w Australii Daniel Ricciardo, Oscar Piastri i Valtteri Bottas. O ile… nie będą musieli wrócić do fabryki i tam wykonać pracy… Cały ten sport jest o wiele bardziej skomplikowany i złożony, niż „szybkie kółko w kwalifikacjach” i „dobry wyścig”. Najpierw trzeba doprowadzić organizm do tego, aby w ogóle chciał z nami współpracować… Na domiar złego można dodać, że jet lag jest zdecydowanie gorszy przy podróżach na wschód. Jak sobie z tym wszystkim poradzić?