Wczoraj na naszych łamach ukazał się artykuł, w którym pisaliśmy o korzystnych zmianach na polskim podwórku elektromobilności. Jak się okazuje, w Norwegii plany kierowane są zupełnie w przeciwną stronę. W tamtejszych mediach mówi się już nawet o „podatku od Tesli”, bo faktycznie wszystko wskazuje na jego wprowadzenie. Zmiany w głównej mierze mają być wymierzone w posiadaczy samochodów elektrycznych o masie przekraczającej dwie tony. Można śmiało przypuszczać, że chodzi tutaj przede wszystkim o Teslę Model S oraz Teslę Model X.
Jeżeli planowane działania norweskiego rządu wejdą w życie, wówczas ceny samochodów mogą wzrosnąć o ponad 30 tysięcy złotych. Władze uspokajają jednak, że nawet w takiej sytuacji właściciele pojazdów z napędem elektrycznym będą mieli przewagę nad posiadaczami aut z silnikami spalinowymi.
Od dłuższego czasu Norwegia uchodziła w świadomości przedsiębiorców za raj dla właścicieli samochodów napędzanych paliwami alternatywnymi. W 2016 roku prawie co trzecie auto rejestrowane w tamtejszych urzędach było pojazdem zeroemisyjnym. Skąd więc taka zmiana? Rząd tłumaczy, że ulgi były zaprojektowane dla małych samochodów, które odciążyłyby krajowe drogi. Chodziło o wzmocnienie sprzedaży lekkich konstrukcji a nie ciężkich i luksusowych aut dla elity.
Tagi: Elektromobilność