Zanim przeanalizujemy sobie kwestię tych słynnych prób, zastanówmy się nad ogólną charakterystyką Rajdu Meksyku. Głos na ten temat zabrał niedawno Ott Tanak: – W Meksyku mamy bardzo różne rodzaje odcinków specjalnych, co rusz zmienia się ich charakterystyka. Tak np. jest El Chocolate, czy Otates – dosyć wolne, kręte, wąskie, bardzo techniczne, a później są takie, jak El Brinco, czyli szybkie, z dziesiątkami hopek. Ja oczywiście wolę te szybkie próby, ale chodzi o to, żeby znaleźć złoty środek.
Już edycja 2006 pokazała nam, że próba Guanajuatito nie jest spacerkiem po parku. Wygrywali wtedy Petter Solberg i Sebastien Loeb, ale wielkie problemy mieli m.in. Xavi Pons, Henning Solberg, Marcus Gronholm, Chris Atkinson, Jari-Matti Latvala, a także nasz Leszek Kuzaj. Ta niesamowicie kręta próba rok później okazała się nieco łaskawsza, ale dała się mocno we znaki m.in. Kenowi Blockowi. Guanajuatito dało o sobie znać ponownie w 2011 roku. Wielkie problemy spotkały wtedy Otta Tanaka, a z trasy wypadło siedmiu zawodników, w tym prowadzący w imprezie Sebastien Ogier, a w kolejnym sezonie wcale nie było lepiej, bo ogromną stratę na tej próbie zanotowali Ogier, Ostberg, Kościuszko, Latvala i Block, a Atkinson i Novikov do mety w ogóle nie dojechali.
W 2013 roku do meksykańskiego klasyka dołączyła Czekoladka. O ile za pierwszym razem było w miarę spokojnie, to już przy kolejnej edycji imprezy El Chocolate zmusiło do błędu m.in. Neuville’a, Atkinsona, Mikkelsena i połowę stawki WRC 2, na czele z Tanakiem i Gilbertem. Swoje prawdziwe oblicze Czekoladka odkryła w roku 2015. Problemy miało wtedy mnóstwo zawodników, podczas pierwszej pętli do mety nie dojechali Meeke, Tanak, Paddon oraz Kubica, a do grona ofiar na drugiej dołączyli Neuville i Bertelli. Chocolate szybko stało się synonimem problemów i niezwykle wymagającej przeprawy. Na przestrzeni lat ciężko znaleźć kogoś, kto nie miałby problemów zarówno na Czekoladce, jak i na wspomnianym wcześniej Guanajuatito. Ale wspominaliśmy jeszcze o jednej próbie.
Kolejnym klasykiem Rajdu Meksyku jest El Brinco. Próba całkowicie odmienna charakterystyką od dwóch wspomnianych wcześniej. Tutaj jest zdecydowanie szybciej, poszczególne sekcje są płynne, ale też wypełnione małymi hopkami, które jednak wystrzeliwują samochody w powietrze jak z armaty. Na El Brinco rok rocznie zbierają się rzesze kibiców. Dlaczego? Wszystko przez słynną, największą z hop meksykańskiej imprezy. To takie Yellow House Jump, czy Colin’s Crest na północnoamerykańskim szutrze – to ikona Rajdu Meksyku.
I w tym roku nie zabraknie Chocolate, Guanajuatito, czy El Brinco, ale rajdowi kibice z całą pewnością poznają też próby Derramadero, Otates, czy Las Minas. Wydaje się, że w tej sytuacji najważniejsze będzie doświadczenie na tych trasach. To nasuwa nam pytanie, czy Sebastien Loeb będzie w stanie konkurować na tych niesamowicie trudnych oesach z zawodnikami, którzy startują tu rok w rok? Przekonamy się już wkrótce.
Tagi: WRC, Rajd Meksyku