Każdy samochód ma cechy, które akceptujemy, podobają nam się lub jesteśmy ich przeciwnikami. Odpowiedni miks tych elementów ma wpływ na to, czy konkretny model będzie naszym autem. W przypadku Toyoty C-HR jest bardzo ciekawie, ponieważ mieszanka wzorów, linii oraz emocji jest imponująca.
Stylistyka, czyli o gustach…
Samochody kupujemy przede wszystkim oczami oraz zasobnością portfela. Duża popularność aut z segmentu crossover sprawia, że coraz więcej takich samochodów trafia do rodzin, emerytów, a także jako taksówki. Tak szeroka pula klientów może świadczyć o tym, że dość futurystyczna linia nadwozia przypadła ludziom do gustu i chętnie decydują się oni na model C-HR. Również we wnętrzu znajdziemy dosyć oryginalnie zamontowany wyświetlacz od inforozrywki, relatywnie cienką, jak na dzisiejsze standardy kierownicę i sporo wykończenia wnętrza przy użyciu piano black.
Praktyczność zdecydowanie na drugim planie
W projektowaniu samochodów trzeba wybrać – praktyczność kosztem stylistyki, czy wygląd za cenę praktyczności. W Toyocie projektanci wraz z księgowymi zdecydowali się na drugą opcję. Skutek jest taki, że na tylnej kanapie jest bardzo ciemno, ciasno i momentami klaustrofobicznie. Miejsca dla siebie będą miały zdecydowanie dzieci. Dorośli szczególnie powyżej 175 cm wzrostu już mogą poczuć się mniej komfortowo. Bagażnik również mógłby być bardziej pojemny, ale przez napęd hybrydowy i opadającą linię dachu jest dość mały.
Toyota C-HR – trwałość i hałas w jednym
Trzeba przyznać, że póki co, Toyota C-HR jest udanym konstrukcyjnie modelem, ponieważ jest trwała i nie ma poważnych usterek. Na pewno przy odpowiednim serwisowaniu posłuży ona długie lata, ale w pakiecie dostajemy słabej jakości wyciszenie kabiny, głównie mizerną izolacją od szumu toczenia się kół, a także w wersjach hybrydowych skrzynię biegów CVT, która potrafi wyć niemiłosiernie. Nie każdemu takie połączenie musi przypaść do gustu.