Żartobliwie można powiedzieć, że jeśli na liczniku pojawi się pierwsze dwieście tysięcy kilometrów to dysponujemy samochodem niesprzedawanym. Ludzie wręcz przeraźliwie boją się samochodów z dużymi przebiegami i choć legendarne już 180 000 km jest traktowane coraz mocniej, jako żart, to ciągle spora grupa ludzi poszukujących pojazdu dla siebie wybiera wartości w okolicach tej liczby.
Chcemy jeździć samochodem możliwie świeżym
Na początek rzecz wręcz naturalna, wydajemy swoje pieniądze i oczekujemy, że uda nam się kupić, coś, z czego będziemy zadowoleni. W przeciwnym razie całą inwestycję można uznać za nieudaną. Dlatego poszukujemy ideału. Niestety połączenie cech produktu w postaci: tani w zakupie i eksploatacji, klasy premium, z mocnym silnikiem i niskim przebiegiem sprawiają, że wychodzi z tego prawdziwa katastrofa. W realnym świecie przynajmniej z kilku kryteriów jesteśmy zmuszeni zrezygnować.
Przebieg przebiegowi nierówny
Jeśli porównujemy tylko wartości liczbowe, naturalne jest to, że dużo lepszym wyborem jest samochód z niższym przebiegiem. Jednak w rzeczywistości przy zakupie samochodu przebieg powinien być jednym z mniej istotnych kryteriów. Przede wszystkim ze względu na to, że dużo ważniejszy jest stan techniczny. Przykładowo pojazd, który 90% swojego czasu spędza w miejskiej dżungli i każdego dnia rozpędza się i hamuje, pokonuje szyny tramwajowe, studzienki kanalizacyjne, ma wciskane setki razy dziennie sprzęgło, może być bardziej zużyty od auta jeżdżącego w trasie. Dlatego 100 000 km versus 200 000 km to czasami dwie różne historie napraw.
Samochód do 100 000 km może być jak nowy
Auta do 100 000 km mają przynajmniej kilka lat, za sobą największe spadki wartości od nowości oraz być może pierwsze poważne awarie wieku dziecięcego. Jeśli są należycie serwisowane, nadal jeżdżą podobnie do samochodów nowych, prosto z salonu. Pamiętajmy, że w zasadzie po opuszczeniu drzwi salonu samochodowego i pierwszej rejestracji auta, nasze cztery kółka już są używane i zostaną takie do końca swojego życia.
Dlatego kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Patrzmy na koszty utrzymania pojazdu po zakupie, liczbę faktur za naprawy, czy zostały wymienione najbardziej wrażliwe elementy danego modelu i jak dawno. Czy serwis olejowo-filtrowy był robiony regularnie oraz, jak poważne szkody miało auto przez lata. Na koniec rzecz najważniejsza, zostawmy sobie margines błędu i zachowajmy przynajmniej kilka tysięcy złotych na niespodziewane naprawy, polisę OC i inne.
Warto też wyciągnąć z głowy część stereotypów i spróbować różnych samochodów. Niekoniecznie tylko niemieckie konstrukcje na rynku są najlepszym wyborem na samochód z drugiej ręki. Jeśli brakuje nam wiedzy technicznej, warto skorzystać z pomocy rzeczoznawcy lub zaufanej stacji kontroli pojazdów. Kupujmy samochód z chłodną głową, tak unikniemy złomu pod domem.