Potrącenia na przejściach dla pieszych należą do jednych z najniebezpieczniejszych sytuacji na drogach, ponieważ człowiek jest praktycznie bezbronny wobec pędzącego pojazdu. Nagrania z bezwładnie lecącego w powietrzu ciała człowieka, niczym kukiełka działają bardzo mocno na wyobraźnię. Mimo tego nadal widuje się ludzi wyprzedzających na przejściach dla pieszych, a to tylko krok od prawdziwej tragedii.
Przejścia dla pieszych – problem Polaków
Kultura zatrzymywania się przed przejściami dla pieszych w krajach Europy Zachodniej jest standardem, który ma bardzo długą brodę. Nawet na południowy-wschód od Wisły możemy spotkać państwa, gdzie kultura jazdy i szacunek do pieszych znajduje się na dużo wyższym poziomie. Niech drobnym przykładem będą Węgry, gdzie wystarczy stanąć przy krawędzi jezdni, aby samochód się zatrzymał.
W Polsce ustępowanie pierwszeństwa ludziom na popularnej zebrze idzie zdecydowanie oporniej. Od wielu lat trwa pewnego rodzaju spór, gdzie jedna i druga strona wymienia się argumentami. Jednocześnie wydają się oni głusi na swoje racje i obserwujemy klincz. Ten swego rodzaju węzeł gordyjski chcą rozwiązać ustawodawcy, ale problemem jest określenie sytuacji, w której pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdem.
Wyzwania prawne nadal przed nami
Prawo o Ruchu Drogowym, choć nowelizowane ma już wiele lat. Propozycja urzędników, która miała uporządkować sprawę pierwszeństwa na przejściu dla pieszych, u podstaw używa pojęcia „pieszy wchodzący”, jednak brakuje takiego określenia w Prawie o Ruchu Drogowym. Stąd interpretacja tego zapisu prawnego pozwala na bardzo dużą swobodę, co utrudnia jednoznaczne egzekwowanie przepisów.
Rozwiązanie znajduje się w Europie?
Pojawił się pomysł, żeby skorzystać z rozwiązań, które od wielu lat funkcjonują w innych częściach Europy. Sama koncepcja wydaje się trywialna, ponieważ jej podstawą jest rezygnacja z przejść dla pieszych bez sygnalizacji świetlnej. W praktyce zdecydowanie podnosi to bezpieczeństwo na drodze. Kierowca musi radykalnie naruszyć przepisy ruchu drogowego, żeby doszło do potrącenia człowieka.
Niestety takie rozwiązanie ma też swoje wady i w Polsce oznacza momentami radykalne przemodelowanie przejść dla pieszych. Potrzeba w tym logicznego myślenia, tak żeby światła na drodze pojawiały się w rozsądnych odległościach od siebie, zamiast co kilkaset metrów.