W tym tygodniu świat obudził się w nieco innej rzeczywistości. Obecnie z niepokojem spoglądamy na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Panika na stacjach benzynowych w obawie przed przerwami w dostawach ropy, de facto doprowadziła do realnych problemów z dostępnością oleju napędowego i benzyny.
Syndrom brytyjski?
Media zajmujące się motoryzacją we wrześniu 2021 roku przeznaczyły sporo miejsca na komentowanie tego, co dzieje się w Wielkiej Brytanii. Tam byliśmy świadkami prawdziwego kryzysu paliwowego, który powstał niemal w stu procentach przez ludzi. Jeden z drobnych problemów logistycznych na skutek zmniejszonej liczby kierowców w Wielkiej Brytanii doprowadził do zbiorowej paniki wśród Brytyjczyków. Tak, jedna niewielka informacja przerodziła się w coś na wzór niemal apokaliptycznych scen, gdzie ludzie potrafili spędzić mnóstwo czasu w kolejce, żeby zatankować kilka litrów paliwa.
Polacy w wielu miastach i miasteczkach postanowili wyruszyć do stacji paliw w obawie przed nagłym wzrostem cen oraz ewentualnymi kłopotami z dostawami. Tym samym sami doprowadziliśmy do problemów z dostępnością paliwa, a także zobaczyliśmy skokowy wzrost cen na niektórych stacjach. Czy mamy się czego obawiać?
Skąd Polska kupuje paliwo?
Wśród Polaków mogła pojawić się obawa, że Rosja zacznie wstrzymywać dostawy surowca do Polski. W czasie działań zbrojnych może dojść też do uszkodzenia rurociągu, jednak czy jest to dla nas energetyczne zagrożenie? Według danych, które podaje renomowany portal e-Petrol – Polska poziom rosyjskiej ropy w rafinerii Płock to mniej niż 50 procent. Inne kierunki, z których PKN Orlen kupuje ropę, należą do bezpiecznych, a tak zwana dywersyfikacja jest na bardzo wysokim poziomie.
Jednym z największych dostawców jest Saudi Aramco, które w swoim maksymalnym poziomie dostaw może zapewnić do 45 procent całkowitego zapotrzebowania. Dalej uplasowały się ExxonMobil, które dostarcza paliwo z Angoli, a także ropa płynąca wprost z Nigerii oraz Stanów Zjednoczonych.