Czasy, w których na kierowcy spoczywa sto procent odpowiedzialności za to, co dzieje się z samochodem odeszły. Obecnie auto powoli odciąża ludzki umysł z analizowania informacji. Trudno oszacować o ile procent mniej obowiązków za kierownicą ma przeciętny kierowca statystycznego samochodu. Na pewno hamowanie w trudnych warunkach atmosferycznych przez powszechny system ABS oraz opanowanie pojazdu dzięki ESP są coraz łatwiejsze.
Teoretycznie jazda zgodnie z ograniczeniami prędkości również powinna być tylko formalnością. Po pierwsze to jeden z podstawowych punktów na szkoleniu na prawo jazdy. W zasadzie bez znajomości przepisów w tym zakresie wyjazd na drogi publiczne jest mało prawdopodobny. Niestety polscy kierowcy po zdaniu egzaminu zapominają o niektórych ograniczeniach.
Surowe mandaty przypomną, jak się jeździ?
Przysłowiowym kijem na ludzi nagminnie przekraczających prędkość mają być surowsze kary. Nawet kilka tysięcy złotych mandatu oraz perspektywa zabrania prawo jazdy, mają utemperować zapędy „mistrzów kierownicy”. Podniesienie stawek za poszczególne wykroczenia do standardów europejskich, może niektórym ludziom dać powód do myślenia. Czy zyskanie kilku minut na drodze jest warte nawet kilka tysięcy złotych?
Dodatkowo płynna jazda zgodnie z przepisami ruchu drogowego poprawia przepustowość dróg. Oczywiście idealne warunki, niczym z symulacji komputerowej nigdy nie zaistnieją, ale warto dążyć do ideału. Wtedy wbrew pozorom zmniejszą się korki w dużych miastach i poprawi się czas dojazdu. Tylko wszyscy musimy zacząć myśleć, przewidywać i uwzględniać drugiego uczestnika ruchu, siedząc za kierownicą.
Auto z tempomatem i limiterem prędkości jest rozwiązaniem?
Wielka wrzawa w sieci po ogłoszeniu przez Volvo, że ich samochody otrzymają elektroniczny limiter do 180 km/h. Niektórzy „specjaliści” zaczęli pisać w sieci, że to skreśla markę w ich oczach. Prawda jest jednak taka, że w zasadzie poza wybranymi fragmentami autostrad w Niemczech, takie ograniczenie prędkości w samochodzie w zupełności wystarczy.
Warto tutaj przypomnieć, że nowożytne samochody, czyli te wyprodukowane przynajmniej pod koniec pierwszej dekady XXI wieku mają coś takiego, jak limiter prędkości. Kierowca sam może sobie ustawić, do jakiej prędkości jego auto może się rozpędzić. Jeśli znamy podstawy ograniczeń szybkości na drogach i oznakowanie jest prawidłowe, to prosty sposób na uniknięcie mandatu.