Ameryka goni Europę! Tylko ma problem…
Biały Dom chce zachęcić rodzimych producentów samochodów do zmodyfikowania swojej oferty. Cel jest bardzo ambitny, ponieważ do 2030 roku udział pojazdów bezemisyjnych w rynku ma sięgnąć aż 50%! Na tę chwilę trudno sobie wyobrazić, że po amerykańskich miasteczkach jeżdżą elektryczne Fordy F-150 lub Mustangi. Jednak taką wizję kreuje przed koncernami motoryzacyjnymi administracja Joe Bidena.
Czy uda się zmienić nastawienie GM, Forda i innych gigantów z Ameryki do aut elektrycznych? Obecnie udział samochodów ekologicznych w Ameryce oscyluje w okolicach 2%. Amerykanie po prostu nie widzą sensu w kupowaniu bardziej ekologicznego z punktu widzenia polityków pojazdu. Oczywiście, jednym z największych wytwórców elektryków na terenie USA, jest Tesla, ale zainteresowanie jej produktami jest umiarkowane.
Do zwiększenia popularności samochodów bezemisyjnych w USA potrzebna, jest zmiana myślenia Amerykanów. Ludzie, którzy żyją w kulturze promującej wolność, indywidualizm, czerpiącej nadal sporymi garściami z Dzikiego Zachodu nie chcą wielkich zmian. Tanie paliwo i duże odległości pomiędzy różnymi miastami, a także słabiej rozwinięty transport publiczny, są słabą motywacją do kupienia pojazdu bardziej ekologicznego. Sam kult motoryzacji i samochodów sprawia, że zmiany będą bolesne.
Wyższe normy emisji spalin – nowy pomysł Bidena!
Joe Biden chce, żeby do 2030 roku rola szkodliwych spalin emitowanych w USA spadła o 60%! Ameryka ma być bardziej ekologiczna i kropka! Dlatego w planie jest podniesienie norm emisji spalin, które za czasów prezydentury Donalda Trumpa zmniejszono. Takie naciski mają zachęcić ludzi do inwestowania w przyjazne dla środowiska naturalnego pojazdy. Na razie planowany udział sprzedaży eko samochodów do 2025 roku ma osiągnąć astronomiczne, jak na USA 10%. Czy później uda się dobić do 50%? Cóż na ponad 300 mln mieszkańców dostępnych jest około 40 000 publicznych ładowarek do elektrycznych samochodów… Odpowiedź kształtuje się sama.