Jedyną niewiadomą przed startem niedzielnych odcinków specjalnych była dyspozycja Zbigniewa Gabrysia. Tylko kierowca samochodu z numerem jeden mógł popsuć Tomaszowi Kasperczykowi humor. Po sobotnich problemach, w przypadku zwycięstwa na Power Stage i nieukończenia rajdu przez Kasperczyka, Gabryś dogoniłby swojego rywala w klasyfikacji punktowej cyklu. Popełnił on jednak błąd, wypadł z trasy i ostatecznie nie dojechał do mety zlokalizowanej na rynku w Żorach.
Tomaszowi Kasperczykowi właściwie wystarczało dojechać szczęśliwie do końca aby zrealizować założony przed startem imprezy na Śląsku plan – Ciężko powiedzieć czy spodziewałem się takiego rezultatu przed startem tego sezonu. Włożyłem jednak dużo pracy aby zrealizować ten cel. Wspólnie z Damianem zostaliśmy wicemistrzami Polski, a dążyłem do tego od wielu lat. To jednak jeszcze nie koniec i obecnie jestem jeszcze bardziej zmotywowany do ciężkiej pracy – podsumował na gorąco Kasperczyk.