Martin Kaczmarski: –Tak naprawdę jadąc na rundę nie ma żadnej różnicy w odczuciach pomiędzy Euro RX a World RX. Różnica pojawia się dopiero wtedy, kiedy staję na gridzie obok takich zawodników jak Ken Block, Sebastien Loeb, czy Petter Solberg. W takim gronie czuję się wyjątkowo. Zawodncy World RX różnią się od tych z mistrzostw Europy. Nie wciskają hamulców i nie odpuszczają gazu. Poziom jest niesamowity. Z każdym biegiem w mistrzostwach świata idzie mi lepiej. Zdradzę nawet, że jedna z fabrycznych ekip wyraziła już zainteresowanie moimi usługami.
Owszem, czasami wygląda to tak, że kończę zawody pod koniec drugiej dziesiątki, ale ja patrzę na to nieco inaczej. Dla mnie w stawce są kierowcy fabryczni i niefabryczni. Ci pierwsi mogą zająć się tylko jazdą, nie muszą się niczym przejmować. Ich zespoły mają ogromne budżety i sprzętowo są praktycznie niemożliwe do doścignięcia. Dla mnie pozytywem jest to, że w stawce kierowców niefabrycznych mogę walczyć o pierwszą pozycję. Potencjał rallycrossu rośnie na całym świecie. Dobór zawodników do teamu fabrycznego ma też wiele wspólnego z potencjałem marketingowym kraju danego zawodnika. Zespoły analizują wiele czynników, upraszczając – jeśli bardzo chcecie zobaczyć mnie w przyszłym roku w zespole fabrycznym – oglądajcie relacje z rallycrossu.
Jak sytuacja się potoczy dalej? Miejmy nadzieję, że nie skończy się na samym zainteresowaniu i w przyszłym sezonie Martina Kaczmarskiego zobaczymy w teamie fabrycznym.