Wydaje się, że procesu elektryfikacji rynku motoryzacyjnego nie można już zatrzymać. Nie ma zresztą takiej potrzeby, bowiem korzyści płynące z panującego trendu wydają się oczywiste zarówno dla posiadaczy takich pojazdów, środowiska jak i władz politycznych. Negatywnie nastawieni mogą być jedynie zagorzali fanatycy tradycyjnych silników spalinowych, którzy z wielkim bólem przyglądają się postępującemu procesowi wdrażania alternatywnych źródeł zasilania.
Ale gdy tylko pojawiła się okazja i można było usiąść za kierownicą samochodu elektrycznego, to osobiście przestałem analizować wszelkie za i przeciw i rozpocząłem odkrywanie ciekawego i nieznanego lądu. Otrzymałem taką możliwość dzięki krakowskiej firmie GO+EAuto, która udostępniła mi do użytku najpopularniejszy model elektryczny na świecie – Nissana Leafa. O ciekawej stylistyce nadwozia oraz wnętrzu pojazdu pisałem w materiałach „Od niego wszystko się zaczęło” oraz „Wnętrze pioniera„.
Nissan Leaf jak większość (lub wszystkie) samochody elektryczne jest stworzony do jazdy po mieście. Wynika to z ograniczonego zasięgu pojazdu, który realnie w zimowych warunkach wynosi około 150-160 kilometrów. To i tak bardzo dobry rezultat biorąc pod uwagę koszty eksploatacji tego pojazdu. Naładowanie do 80% z wykorzystaniem złącza CHAdeMO zajmuje około 30 minut. W domowych warunkach ten czas oczywiście znacznie się wydłuża i może wynieść nawet ponad 10 godzin. Warto jednak zauważyć, że w chłodnych warunkach atmosferycznych żywotność baterii oraz zasięg ulega zmniejszenie w porównaniu do bardziej tropikalnych klimatów.
Pojazd wyposażony jest w jednostkę napędową o mocy 109 KM i dostępny moment obrotowy o wartości 254 Nm. Dzięki takim parametrom samochód dysponuje bardzo dużym przyspieszeniem i ruszanie spod świateł to jego bardzo duży atut. Podczas samej jazdy kierowca oraz pasażerowie są traktowani przez pojazd zupełnie przyzwoicie. Wygodne fotele odpowiednio utrzymują sylwetkę podróżnych, chociaż można mieć do nich zastrzeżenia podczas wykonywania ostrzejszych manewrów. Na całe szczęście zdarza się to bardzo sporadycznie. Zawieszenie działa poprawnie i nie można mieć do niego zastrzeżeń. Nierówności, tak charakterystyczne dla polskich dróg, nie są przenoszone do wnętrza pojazdu. Warto jednak zauważyć, że auto nie jest również zbyt miękko zestrojone.
Układ kierowniczy nie wzbudził we mnie większego zainteresowania, a to oznacza, że odpowiednio współpracuje z prowadzącym pojazd podczas przemieszczania się po zatłoczonym mieście. A jak wygląda temat tłumienia hałasu? Bardzo trudno to ocenić, bowiem samochód nie generuje właściwie żadnych dźwięków. To zjawisko charakterystyczne dla modeli elektrycznych i Nissan Leaf jako ikona tego gatunku nie odbiega od tej zasady. Samochód wyposażony jest w zestaw niezbędnych elementów wyposażenia tj. klimatyzacja, radio, podgrzewane fotele oraz pozostałe udogodnienia sprawiające, że podróż staje się bardzo komfortowym przeżyciem.
Podsumowując testy muszę uznać, że Nissan Leaf jak najbardziej zasługuje na miano ikony elektromobilności. Nagrody, które ten samochód otrzymywał w przeszłości były jak najbardziej zasłużone. Jako pojazd przeznaczony do jazdy w mieście oferuje on dużą przestrzeń w kabinie, rozsądne wymiary bagażnika oraz całkiem dobry zasięg. Kwota oscylująca w granicach 10 złotych w przeliczeniu na zużyty prąd, mocno zachęca do zakupu takiego pojazdu. Tym bardziej, że za taką sumę pokonamy około 150 km. Całkiem nieźle, prawda?
Szymon Wantulok
Tagi: Elektromobilność