Volkswagen nie do zdarcia
Volkswagen Golf doczekał się już ósmej generacji, jednak nie ma prostego klucza do określenia lepszych i gorszych wariantów. Na przykład dla BMW M3 można przyjąć założenie, że nieparzyste jest dobre, parzyste jest złe. Choć oczywiście trzeba to traktować z dużym przymrużeniem oka. Ale w przypadku Golfa nie jest to takie proste.
Pierwszy Golf był świetny i zbudował podwaliny dla całej legendy. Drugi był jego kontynuacją, trzeci nie poradził sobie zbyt dobrze. Czwarty był prawie idealny, piąty był wysokiej jakości, ale niezbyt dobry w projektowaniu. Szósty był oszukaną piątką, a siódmy startował od zera i był praktycznie bezbłędny. Ósmy to z kolei oszukana siódemka.
Jeśli więc chcesz kupić Golfa z dobrych lat, ale nie chcesz kompletnego weterana, musisz celować w siódemkę, piątkę lub czwórkę. Choć ta ostatnia może być już dziś bardzo stara. Golf V z kolei produkowany był w latach 2003 – 2009. Golf powstawał w idealnych czasach Ferdinanda Piecha i był technicznie bardzo zaawansowany i świetnej jakości. Do tego stopnia, że Volkswagen musiał stworzyć szóstkę jako lifting, aby samochód nie okazał się dla nich zbyt drogi w produkcji.
Pod maską oszczędny Diesel
Zakup Golfa V nie stanowi dziś żadnego problemu, ale mało używane egzemplarze są stosunkowo drogie. Zawsze są jednak wyjątki, a ten konkretny ma do tego jeszcze silnik diesla.
Ten konkretny egzemplarz pochodzi z 2008 roku, a więc z dość późnego okresu produkcji. Ma więc zaledwie 15 lat i… 45 000 kilometrów przebiegu. Jak na Golfa V z dieslem to tyle co nic. Auto poradzi sobie bez problemu z 20-krotnie większym nalotem. Pod maską ma legendarny silnik 1.9 TDI choć jedynie o mocy 90 KM. Nie będzie to demon prędkości, ale spali 4 l/100 km.
Samochód ma jedną rysę na przednim zderzaku, a wnętrze przydałoby się trochę doczyścić. Jednak mamy dostępną całą historię serwisową, a auto jest w idealnym stanie technicznym. Drobne niedoskonałości są niczym przy cenie 30 000 zł. Za zupełnie nowego Golfa.