Autostrada do nikąd
Czarnogóra zaciągnęła ogromny dług, tylko po to, aby powstała tam autostrada. Najdroższa na świecie. Prowadząca donikąd. Rządowa niegospodarność nie jest dla nas w Polsce niczym nowym, ale to już zupełnie inny poziom.
Politycy rządzący państwem na wybrzeżu Adriatyku od lat marzyli o własnej autostradzie. Marzenie było tak mocne, że postanowili zaciągnąć dług i ruszyć budową. Szkoda tylko, że ten najdroższy na świecie kawałek drogi doprowadzi kierowców donikąd.
Jeśli myśleliście, że finansowa sytuacja Polski jest nieciekawa, musicie przeczytać o tym, co dzieje się na Czarnogórze. Małe państwo, które kiedyś było częścią Jugosławii, w 2006 roku ogłosiło swoją niepodległość. Od kilku lat rządzący próbują połączyć wybrzeże z Belgradem, stolicą Serbii.
Unia Europejska wiedziała co się święci
W tym celu rząd wielokrotnie ubiegał się o kredyt od Unii Europejskiej. Cel: nowa autostrada. Wszak Czarnogóra ma zostać członkiem UE, ale Bruksela obawiała się, że nie będzie w stanie odzyskać pieniędzy.
Czarnogórscy politycy nie poddali się jednak i postanowili pójść na całość. Rząd powierzył budowę autostrady chińskiej firmie China Road and Bridge Corporation (CRBC), jednocześnie pożyczając od Chińczyków miliard dolarów na jej sfinansowanie. Na realia rządowe nie są to jakieś kosmiczne pieniądze, ale Czarnogóra nie będzie w stanie spłacić tej kwoty. Co gorsza, nie dostanie za nią nic konkretnego.
Traktat, który podpisali rządzący, nie jest korzystny. Jeśli Czarnogóra nie będzie w stanie spłacić kredytu, Chińczycy mogą skonfiskować ziemię państwową do wysokości całego kontraktu. Ponadto, sąd chiński będzie miał ostatnie słowo we wszelkich potyczkach prawnych.
Belgrad? Zapomnijcie
Autostrada, a raczej jej pierwszy odcinek, miał być ukończony w 2019 roku. Oczywiście do tego nie doszło, a firmie nie grożą żadne kary za opóźnienia. Co gorsza, wykonawca zniszczył część kanionu rzeki Tara, który jest wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
To tylko pokazuje krótkowzroczność niektórych polityków. Autostrada i plany jej budowy od samego początku były krytykowane. Teraz wygląda na to, że nie zostanie ona nawet ukończona. A nawet jeśli, 270-kilometrowy odcinek będzie prowadził od wybrzeża do… gór. A już na pewno nie do Serbii, czyli praktycznie donikąd.