BMW będzie kontynuować produkcję
Sam szef BMW powiedział, że nie zamierza ignorować klientów i ubezpieczył swoją markę od ewentualnego wprowadzenia przepisów Unii Europejskiej. Ta chce, aby benzyna i Diesel przestały być sprzedawane i produkowane już po 2030 roku.
Gdzie w tym wszystkim podział się zdrowy rozsądek? Od dłuższego czasu obserwujemy, jak jeden czy drugi szef wielkiej firmy, skaczą na oślep w elektromobilność. Nikogo nie interesują nauka, technologia czy to, czego oczekują klienci. Polityczna presja jest ważniejsza. Jeszcze w 2018 roku szef Grupy VW, Herbert Diess, publicznie sprzeciwiał się naciskom na zwiększenie elektromobilności. Wtedy mówił, że to absurd, skoro energia pobierana jest z węgla.
Dziś jednak sytuacja wygląda nieco inaczej (przynajmniej w oczach producentów), co nie zmienia faktu, że energia wciąż pobierana jest z węgla. Ale widmo zakazów sprzedaży benzyniaków czy silników typu Diesel skutecznie popycha wszystkich w zielonym kierunku.
Jak Diesel i benzyna, to tylko od BMW?
Paradoksalnie, BMW było jednym z pierwszych producentów, który zabrał się za elektromobilność. Ale dziś jest jedynym, który oficjalnie nie postawi wszystkiego na jedną kartę. Szef BMW wielokrotnie odmawiał podążania drogą Audi, czy Volkswagena, mówiąc, że zakończenie produkcji silników benzynowych czy typu Diesel nie może być decyzją polityczną.
– Ci, którzy podejmują decyzję w naszej branży, to klienci. I nigdy nie powinniśmy stracić ich z oczu – powiedział Zipse, wyjaśniając dlaczego odrzucił jakąkolwiek decyzję o zakończeniu produkcji silników benzynowych i typu Diesel.
Oczywiście, szef BMW nie ukrywa, że około 2030 roku połowa samochodów, które będzie sprzedawać BMW, będzie elektryczna. Powtórzył jednak, że nie ma w ogóle rozmów, aby wszystkie 140 krajów, w których działa bawarska firma, zostały wkrótce zelektryfikowane.
Kuriozalne przepisy UE
Godne uwagi jest to, że BMW spodziewa się, że nawet w tych wysiłkach Unia Europejska będzie rzucała im kłody pod nogi. UE chce, aby możliwa była produkcja wyłącznie małych silników hybrydowych i elektrycznych. Dlatego BMW będzie produkować silniki 6-, 8-, czy 12-litrowe w swojej fabryce w Wielkiej Brytanii.
BMW obawia się, że UE zabroni nie tylko sprzedaży, ale i produkcji tego typu silników, co jest już kompletnym absurdem. Ale inni producenci jakoś o tym nie myślą. A przecież nawet z wprowadzeniem przepisów UE, producenci wciąż będą chcieli sprzedawać swoje wielkie silniki do USA, czy Chin. A może tylko BMW?