Tesla – dlaczego?!
Odpadające zderzaki, czy przeciekające dachy, to nic w porównaniu z tą usterką. Właściciel Tesli Model S 90D jadąc autostradą ze Stuttgartu do Zurychu z prędkością 200 km/h usłyszał bardzo dziwny, głośny trzask przy hamowaniu. Co tym razem narobiła Tesla?
W swoich tylnych lusterkach facet zobaczył gęsty dym, po czym zablokowała mu się kierownica. Przy 200 km/h… Niezbyt ciekawie. Na szczęście kierowca nie ucierpiał w tym incydencie. Na pewno jednak nie poczuł ulgi po tym, jak odkrył, że zawieszenie w jego samochodzie dosłownie się rozleciało.
Właściciel samochodu o pseudonimie Swiss Tesla Driver na TFF-Forum.de udostępnił zdjęcie ze swojego odkrycia. Dym pojawił się przez to, że koło ocierało się o plastikową osłonę nadkoli. Co gorsza, poluzował się również przewód hamulcowy, rozlewając płyn hamulcowy. Na szczęście nie doszło do pożaru.
Kosmiczny rachunek za naprawę
Swiss Tesla Driver ostatecznie holował swój samochód, a Tesla odmówiła pokrycia szkód w ramach gwarancji. Ta wygasła w kwietniu ubiegłego roku. Serwis powiedział, że „mogło to być normalne zużycie”. Kierowca nie przyjął jednak tego wyjaśnienia, bowiem na liczniku jego samochodu jest zaledwie 80 000 kilometrów. Za naprawdę dostał rachunek… 31,5 tys. złotych!
Jego przypadek skłonił więcej osób do ujawnienia podobnych problemów, nawet jeśli nie powstały przy tak dużych prędkościach. Jeden z użytkowników napisał, że w jego samochodzie pękł dolny wahacz podczas hamowania. W tym samym wątku inny użytkownik opisał sytuację ze złamanym ramieniem sterującym.