To Lamborghini to prawdziwy diabeł
Jeśli chcesz dać znać ludziom że jesteś prawdziwym petrol headem i wyróżnić się z tłumu, Lamborghini Diablo SV może być lepszą opcją. Ten egzemplarz został po raz pierwszy zarejestrowany w Teksasie, zanim rok później przeniósł się do Kalifornii. Obecny właściciel wszedł w jego posiadanie na początku tego roku.
Model z 1998 roku był ostatnim Lamborghini Diablo z wysuwanymi reflektorami zamiast stałych, które pojawiły się po liftingu modelu. Zewnętrzną część auta zdobi kolor nazwany Rosso Luc, który pięknie kontrastuje z dużą czarną grafiką SV, czarnym tylnym spojlerem i 18-calowymi felgami OZ Racing.
Wokół felg owinięte są opony 245/35 z przodu i 335/30 z tyłu. Za szybkie i sprawne spowalnianie tego potwora odpowiedzialne są nawiercane tarcze i czarne zaciski Brembo. W opisie aukcji na portalu Bring a Trailer dowiadujemy się, że we wrześniu 2020 roku samochód przeszedł kompleksowy serwis silnika i skrzyni biegów. W jego ramach zainstalowano nowe paski, świece zapłonowe i sprzęgło. Wyregulowano też zawory i odpowietrzono hamulce.
Świetny stan
We wnętrzu kabiny znajdziemy jasnobrązową skórę na siedzeniach, panelach drzwi i tunelu przekładni, która przez lata utrzymana jest w pięknym stanie.
Moc pochodzi z 5,7-litrowego wolnossącego V12 o mocy 530 KM i momencie obrotowym 428 Nm. Silnik sprzężony jest z pięciobiegową manualną skrzynią biegów i mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu ZF napędzającym tylne koła. Lamborghini Diablo ma przebieg zaledwie 54 700 km.
Jeśli tylko uda się wam utrzymać tę bestię w ryzach, co bez wszystkich nowoczesnych systemów z pewnością będzie nie lada wyzwaniem, sprint od 0 do 100 km/h powinien zająć około 3,9 sekundy. Katalogowa prędkość maksymalna Lamborghini to nieco ponad 320 km/h.
Diablo SV oznacza „Sport Veloce”. Pojawiło się w nazwie tak samo, jak 25 lat wcześniej na legendarnym Lamborghini Miura SV. Niektórzy mówią że Diablo SV było najlepszą iteracją Diablo. Jednak ze względu na ogromną moc i napęd tylko na tylną oś… Jazda tym samochodem w wilgotnych warunkach musiała być naprawdę przerażająca. Ciekawe, co mówią właściciele stuningowane przez Auto Konig Diablo SVS Sport, który otrzymał dwie turbosprężarki. Dzięki nim moc wzrosła do ponad 800 koni mechanicznych. To musiała być dopiero… zabawa! SVS kosztował około 30% więcej niż „normalne” Diablo SV.