W weekend wielkanocny brytyjska policja została wezwana do dużej liczby incydentów z udziałem pędzących kierowców. Nie inaczej było w Polsce, gdzie wciąż docierają do nas informacje o kierowcach urządzających sobie wyścigi na pustych drogach.
Jeden z polityków Partii Zielonych argumentuje za obniżeniem ograniczeń prędkości w Wielkiej Brytanii.
Skąd pomysł na obniżenie ograniczeń prędkości? Ma to chronić pracowników służby zdrowia przed poważnym wypadkiem podczas tego okresu. To właśnie oni są dziś najbardziej niezbędni do funkcjonowania kraju.
Caroline Russell, członkini Partii Zielonych zaproponowała ograniczenie prędkości w miastach do 20 mph (32 km/h) oraz na drogach krajowych do 50 mph (80 km/h).
– Widzimy ogromne zmiany w sposobie podróżowania, ponieważ ludzie słusznie unikają transportu publicznego. Wyjątkiem są tylko niezbędne podróże – napisała w liście do sekretarza transportu Granta Shappsa.
Proponowane zmiany byłyby możliwe dzięki istniejącemu w Wielkiej Brytanii ustawodawstwu w sytuacjach nadzwyczajnych. Ponadto, ponieważ zmiany miałyby moc w całym kraju, nie byłoby potrzeby stawiania nowych znaków. To praca, która wymagałaby od ludzi potencjalnego narażenia się na wirusa.
Extreme speeds this wkend in #London. Many enforced including 97mph (40) on #A10. This driver reached 151mph on #M1 before decamping car & evading 👮♂️ on foot. We will do upmost to identify & take action. Anyhow no doubt will come to our attention again🤞 before he hurts somebody! pic.twitter.com/SyGV1aS3l5
— Andy Cox (@AndyCoxDCS) April 13, 2020
Według danych zebranych przez aplikację nawigacyjną Waze wynika, że ruch w Wielkiej Brytanii spadł o 70%. Ludzie zamiast samochodów decydują się na podróż do sklepu pieszo lub na rowerze. To właśnie oni najbardziej mieliby skorzystać ze zmniejszonego ograniczenia prędkości.