Werner kupił 27-litrowy silnik z czołgu, ponieważ miał na to ochotę. Następnie postanowił znaleźć samochód, który mógłby spełnić rolę potwora. Jako że wydał już znaczną kwotę na silnik, do końca projektu musiał pracować z bardzo ograniczonym budżetem.
Oznacza to, że musiał znaleźć tani i niezawodny wóz, który byłby w stanie poradzić sobie z nieuniknionymi problemami, jakie niesie za sobą silnik z czołgu w samochodzie.
Wybór padł na kultowy wręcz radiowóz
Wybrał więc Forda Crown Victoria, który od dziesięcioleci jest dzielnym sługą w policyjnych szeregach w Stanach Zjednoczonych. Ten konkretny egzemplarzy pochodzi z Kalifornii i został wyprodukowany w 2006 roku. Werner wiedział, że nie może po prostu zamontować ogromnej jednostki pod maską i oczekiwać fajerwerków.
Swoje prace zaczął od dodania niezbędnej stali do zawieszenia. Wykorzystał do tego części z Corvette C4, a następnie przemodelował cały przód, wybierając elementy z pickupa Chevroleta C-10.
Jego wizja zaczęła nabierać kształtu, ale z każdym kolejnym krokiem napotykał na kolejne problemy. Stworzona przez Rolls-Royce’a jednostka produkująca 2500 KM przyjmowałaby paliwo przez dwa wtryskiwacze. Benzyna poruszałaby się z prędkością 24 litrów na minutę. Gdyby silnik pracował zbyt długo, płyn chłodzący ogromne V12 zacząłby wrzeć.
Jak tym ruszyć?
Kolejnym problemem okazało się znalezienie zestawu opon, które umożliwiłyby radiowozowi choć w połowie przyzwoity start, zamiast stać w miejscu i kręcić kołami, lub ewentualnie startować w beznadziejnie leniwy sposób. Jeszcze przed zmartwieniem w postaci przyczepności i opon dopadła go skrzynia biegów, która mogła sprostać silnikowi stworzonemu do napędzania ważącego 70 ton czołgu.
W wywiadzie dla portalu Road and Track Werner powiedział, że jego wizja nie polega na ściganiu się ze startu zatrzymanego. Szwed chciałby osiągnąć swoim policyjnym radiowozem prędkość powyżej 320 km/h. Jeśli uda mu się skończyć projekt, pewnie pobije jakiś rekord, nie wiemy tylko jaki…
Trzymamy kciuki!
Jednakże, to nie pierwszy raz gdy ktoś wziął przerażająco duży silnik i próbował umieścić go w samochodzie. Zapaleni entuzjaści Top Geara z pewnością pamiętają 46-litrowego „Brutusa” produkcji BMW, który napędzał samolot. Pojawił się również Bentley z silnikiem Spitfire’a. Oba były praktycznie niezdatne do jazdy.
Nie możemy jednak odmówić pochwał za samą próbę. Świat nie byłby w końcu taki sam, gdyby człowiek nie próbował przekraczać granic swojej wyobraźni.