Nie przyjął mandatu na 300 zł. Obronił się, ale kosztowało go to 33 tys. złotych

Kierowca otrzymał mandat w wysokości 300 zł, jednak postanowił się przed nim bronić. Sprawę w sądzie wygrał w cuglach, a wszystko za sprawą pomocy prawnika. Choć obrona nie była tania, kierowca przyznał, że chodziło tylko o sprawiedliwość. Policji zabrakło amunicji. 

Nie przyjął mandatu na 300 zł. Obronił się, ale kosztowało go to 33 tys. złotych
Podaj dalej

Mandat na 300 zł – chodzi o sprawiedliwość

pixabay

Kierowca wynajął adwokata za 2500 zł za godzinę, aby bronić się przed mandatem na 300 zł. Trzeba podziwiać determinację niektórych osób, by za wszelką cenę dochodzić do swoich praw. W tym przypadku sprawdziło się to niemal dosłownie. 

Mandat to coś, czego nie lubi żaden z nas. Dlatego niewiele osób powie coś w stylu: „Dostałem mandat, popełniłem błąd”. Większość z nas widzi sytuację zawsze trochę inaczej, choć fakty mówią jasno. Prawdopodobieństwo, że ktoś dostał mandat przez pomyłkę, czy w złym zamiarze policji, jest stosunkowo niewielkie. Ale to nie znaczy, że niektórzy nie bronią się przed karą. 

Każdej opinii policjanta może zaprzeczyć sąd. Do jednego z nich w USA zwrócił się Joshua Tishman, który odmówił przyjęcia mandatu 17 stycznia 2022 roku. Kara miała wynieść 300 zł, a policjant twierdził, że kierowca używał świateł ostrzegawczych w nieprawidłowy sposób. 

Dwie wersje historii

policja kara mandat sygnalizator skrzyżowanie strzałka zatrzymanie punkty karne
Pixabay

Choć szczegóły sprawy są opowiadane nieco inaczej przez każdą ze stron, wydaje się, że sąd słusznie odrzucił mandat. Podczas incydentu ktoś zamrugał do kierowcy na autostradzie, a tuż za nim jechała policja. Zamiast ruszyć za mrugającym kierowcą, zatrzymali Tishmana i ukarali go mandatem. Jako powód policja podawała „niestosowanie przez kierowcę świateł drogowych na poziomie wymaganym do bezpiecznej jazdy”. 

Kierowca nie przyjął mandatu i postanowił walczyć w sądzie, co nie jest niczym nietypowym. Ale zabrał się do tego w bardzo nietypowy sposób. Postanowił wynająć wybitnego prawnika Marka Zaida, znanego z wielu głośnych spraw. Za swoją pracę inkasuje on 2500 zł za godzinę. Prawnik nie miał problemu, aby bronić kierowcy: – Chodzi o to, co jest słuszne, co sprawiedliwie. A także o to, co jest dla mnie zabawne – powiedział. 

Wszedł na salę sądową odpowiednio przygotowany, zauważając że w. Stanie Maryland nie ma prawa ograniczającego używanie świateł drogowych w celu ostrzeżenia innych kierowców. Rzecznik policji powiedział, że za grzywną stoi korpus, ponieważ migające światła drogowe mogą „spowodować niechcianą reakcję innego kierowcy i faktycznie uczynić sytuację bardziej niebezpieczną”. Ale w sądzie to się nie utrzymało. 

Prawnik wykonał pracę

Sąd Najwyższy Montany orzekł wówczas, że jeśli miganie światłami przez kierowców jest niebezpieczne w pewnych sytuacjach, ustawodawcy zdefiniowaliby to jako takie w prawie. Ale nie zrobili czegoś takiego i nie zrobili tego w Maryland, więc Tishman został oczyszczony z zarzutów.

Sukces – kierowca zaoszczędził 300 zł mandatu, ale Zaid wykonał pracę wartą… 33 tysiące złotych. Gdy wygrał, ostatecznie nie wziął od Tishmana ani grosza z własnej woli. Wykonał pracę za darmo, bo tak dobrze się bawił. 

Przeczytaj również