Diesel i benzyna zostaną, ale…
Chińczycy wykupują oddziały firm samochodowych, które zajmują się produkcją silników spalinowych – benzynowych i typu Diesel. Kiedy elektromoblność upadnie, będą mieli wszystkie atuty. Obecne czasy pokazują wyraźniej niż kiedykolwiek, jak trudne jest obstawianie wszystkiego na jedną kartę.
Europejskie koncerny samochodowe zdają się nie mieć problemu z tym, że już wkrótce będą sprzedawać tylko elektryki. Dywizje rozwijające silniki spalinowe będą sprzedawać w mniejszym lub większym stopniu… Chińczykom.
Kilka źródeł potwierdziło agencji Reuters, że Renault zamierza sprzedać swój oddział zajmujący się rozwojem, produkcją i sprzedażą silników spalinowych.
Francuzi chcą pozbyć się tego działu głównie po to, by nie musieć już dzielić uwagi na silniki benzynowe i typu Diesel z jednej strony, a elektryczne z drugiej. Wszystkie inwestycje mają być kierowane na prąd.
Chiński Diesel? Już wkrótce
Renault miało zaoferować większościowy pakiet udziałów w dywizji produkującej silniki spalinowe Nissanowi, ale ten odmówił. Chińczycy jednak szybko zdecydowali się skorzystać z takiej oferty, bo wyraźnie wiedzą, jak myśleć w szerszej perspektywie. Całkowite przejście na elektromobilność wydaje się być niewykonalne. A gdy tak się stanie, władzę nad rozwojem i produkcją silników benzynowych i typu Diesel będą mieli Chińczycy.
Nie zapominajmy, że jeszcze przed 2015 rokiem, a więc zaledwie 7 lat temu, wszyscy wyrażali głośno swoje poparcie dla Diesli. Dziś to wróg nr 1, ale czy będzie też jutro?
Producenci powinni dokładnie przemyśleć swoją przyszłość. Wielu z nich ślepo zmierza w jednym kierunku, niezależnie od tego, czy klienci chcą elektryków, czy też nie. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce każdy z nas będzie miał w garażu chińskiego Diesla…