Paliwo po 445 złotych – tego jeszcze nie grali
Jazda samochodem, paliwo, ubezpieczenie… To wszystko jest dziś już naprawdę bardzo drogie. Ale dla niektórych to jeszcze nic. Jeśli propozycja Gregora Bachmanna, profesora prawa cywilnego na Uniwersytecie Humboldta, stała się rzeczywistością, to dopiero byłoby drogo! Niedawno zasugerował on na Twitterze, że paliwo powinno kosztować 445 złotych – czyli okrągłe 100 euro. Niezły odjazd.
Bachmann napisał: – Dopiero gdy paliwo będzie kosztować 100 euro za litr lub więcej, nasi współobywatele zaczną powoli zastanawiać się, czy możemy obejść się bez samochodu. Zapytany przez portal Bild o to, co mają w takim scenariuszu zrobić biedniejsi ludzie, odpowiedział: – To cena, jaką musimy zapłacić za ochronę klimatu.
Taka cena za litr jest oczywiście nierealna, ale profesor twierdzi, że powinno być ono dużo droższe niż obecnie. Problem ze zmianami w mobilności polega jednak na tym, że wszyscy przyzwyczailiśmy się do wygody i dobrobytu – dla wszystkich. Ale według profesora dzieje się to kosztem planety, a samochód to przywilej. W skrócie więc chce zabrać go biednym i dać bogatym.
„Taka jest cena…”
– Prowadzenie samochodu musi boleć, żeby wymusić przesiadkę na środek transportu bardziej przyjazny dla CO2 – wyjaśnia. Ale jasne jest, że cena emitowanego CO2 także musi być dużo, dużo wyższa.
Wielu z nas uważa jednak, że jesteśmy uzależnieni od swoich samochodów. Przesiadka do komunikacji miejskiej często nie jest możliwa z powodu słabej jakości połączeń. Rower? Może dla przyjemności, ale na pewno nie do codziennych dojazdów do pracy, jeśli musimy zrobić do niej kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów.
Pan profesor ma jednak rozwiązanie również i dla tej grupy. „Na wsi również kursują autobusy i pociągi. Oczywiście nie jeżdżą co pięć minut, ale taka jest cena, jeśli chce się mieć dom na wsi.