BMW nie zrezygnuje z Diesla
BMW nie wierzy bowiem, że wszystkie narody spełnią swoją część umowy i stworzą odpowiednią infrastrukturę ładowania. W rozmowie z portalem Deezen, szef strategii zrównoważonego rozwoju BMW, Thomas Becker powiedział, że producent nie wyznaczył daty zakończenia produkcji silników spalinowych. Jego zdaniem najpierw trzeba ustalić wiążące cele, które zapewnią, że „biedniejsze kraje wykonają swoją pracę”.
– Swoją pracę wykonuje Holandia, czy Norwegia, więc re rynki będą w pełni elektryczne i będziemy tu sprzedawać wyłącznie samochody elektryczne. Ale dziś nie zdecydujemy, że jesteśmy pewni, że chłopaki we Włoszech wykonają swoją pracę należycie.
Deezen zauważa, że Norwegia i Holandia mają około siedmiu do dziewięciu publicznych stacji ładowania na 1000 pojazdów. We Włoszech liczba ta wynosi zaledwie 0,4. Becker powiedział, że jest to spowodowane brakiem „przywództwa politycznego” ze strony władz lokalnych i krajowych.
Włosi nie wykonują roboty. A Polska?
– Ci faceci po prostu czekają, aż ktoś rzuci im pieniądze, aby wykonać robotę. Nie zrobią tego. Powinniśmy mieć wiążące cele, które zapewnią, że również biedniejsze kraje wykonają swoją pracę – skomentował Becker.
BMW spodziewa się, że co drugi pojazd sprzedawany w 2030 roku będzie w pełni elektryczny. Niemiecka firma zobowiązała się również do elektryfikacji marek Rolls-Royce i Mini do 2030 roku. Becker dodał, że przejście marki BMW na całkowicie elektryczne napędy bez niezbędnej infrastruktury skłoni klientów do kupowania używanych pojazdów z benzyną lub Dieslem. A te zanieczyszczają powietrze bardziej, niż ich nowoczesne alternatywy.
– Nikt nie zabroni jeździć istniejącymi pojazdami, które w Europie przeciętnie były zbudowane 11 lat temu. Więc i tak lepiej, żeby mieli dobry samochód z benzyną lub Dieslem, na przykład w południowych Włoszech, niż żeby jeździli używanymi.