Choć z zewnątrz tempo Williamsa wciąż nie wygląda na imponujące i odbiega znacznie od reszty stawki, Dave Robson, starszy inżynier wyścigowy ekipy z Grove, zauważa pewne pozytywy.
– To był dla nas ciężki dzień, jednak można się było tego spodziewać – opowiada. – Udało się nam dowieźć do mety dwa bolidy, co jest dużym osiągnięciem. Robert miał pechowe pierwsze okrążenie. Od momentu, gdy wymieniliśmy przednie skrzydło w jego bolidzie, miał bardzo dobry wyścig w swoim powrocie.
F1, Melbourne 2018: Najsłynniejsza torebka śniadaniowa w historii
Robson nie szczędził także ciepłych słów skierowanych w stronę młodszego kolegi Kubicy, George’a Russella.
– To był debiut George’a w Formule 1 i myślę, że cały weekend w jego wykonaniu był bardzo solidny. Teraz ma na swoim koncie swój pierwszy wyścig w F1 – zauważył Robson. – To powinno dać naszym kierowcom więcej pewności siebie i pomóc w wykonaniu kolejnego kroku. Zespół wykonał dziś bardzo dobre pit stopy. Operacyjnie, wykonaliśmy dobrą pracę z tym, co mamy na ten moment – zakończył.
W przeciwieństwie do krakowianina George Russell zaliczył dziś czysty wyścig. Polak miał kontakt z Red Bullem Pierre’a Gasly’ego na pierwszym zakręcie, co zaburzyło jego strategię.
Debiutujący w królowej sportów motorowych Russell dwukrotnie odwiedzał swoich mechaników na okrążeniach numer 26 oraz 42. Miało to na celu zebranie dodatkowej wiedzy o wszystkich trzech mieszankach opon.
– Cieszę się, że udało się dowieźć samochód do mety bez żadnych dramatów – powiedział George Russell. – Fizycznie czuję się w porządku i z mojej strony był to dobry wyścig. Oczywiście, jesteśmy zawiedzeni, że nasze tempo odstaje od reszty w takim stopniu – przyznał Brytyjczyk.
Pechowy Kubica
Robert Kubica jako jedyny w stawce wystartował dziś na twardej mieszance. Każdy jednak w trakcie wyścigu musiał użyć dwóch rodzajów ogumienia. Fenomenalny start zanotował Valtteri Bottas, który gładko wyprzedził Lewisa Hamiltona i momentalnie zaczął wypracowywać przewagę.
Pechowo wystartował też Daniel Ricciardo, który uszkodził bolid jeszcze przed pierwszym zakrętem i musiał zjechać do boksu. Obok Australijczyka w alei serwisowej pojawił się Robert Kubica.
Chwilę później powtórki telewizyjne pokazały co było przyczyną zjazdu Polaka do boksu po pierwszym okrążeniu. Okazało się, że na samym początku Polak otarł się o Pierre’a Gasly’ego i uszkodził przednie skrzydło bolidu.
– To zdecydowanie nie był łatwy wyścig i wiedzieliśmy o tym już przed startem. Chcieliśmy wystartować na twardej mieszance aby zdobyć na niej większe doświadczenie. Start na tej oponie był całkiem niezły. Na pierwszym zakręcie, bylem po wewnętrznej i na wyjściu jeden z Red Bulli przesunął się w prawo by uniknąć kontaktu i uderzyłem w niego. Moje przednie skrzydło zostało uszkodzone, a ja musiałem wrócić do boksów – skomentował Polak.
F1: Williams znalazł fundamentalny problem. Naprawa potrwa parę miesięcy
– Co więcej, na trzecim okrążeniu straciłem jedno z moich lusterek, więc niebieskie flagi nie były łatwym zadaniem. Nie byłem w najlepszej formie z kilkoma uszkodzeniami. Wiem, że brzmi to dziwnie i nie sądziłem, że to powiem, ale było kilka pozytywnych aspektów. Chciałbym raz jeszcze podziękować wszystkim w zespole – zakończył Robert Kubica.