Począwszy od sesji kwalifikacyjnych widać było, że faworyt do zwycięstwa jest tylko jeden – Marcin Gagacki. Startujący w tym roku również w rajdowych mistrzostwach kraju zawodnik zdominował zawody wygrywając wszystkie kwalifikacje oraz wielki finał. Podium w klasie SuperCars uzupełnili Dariusz Topolewski i Maciej Palczewski. Lider klasyfikacji generalnej Tomasz Kuchar zajął 5. miejsce.
Marcin Gagacki: -Moje auto jest kompletnie ubłocone, ale jest całe! Nie przypominam sobie tak trudnych warunków podczas finału klasy SuperCars w przeciągu ostatnich dwóch lat. Jednak bardzo przypadły mi one do gustu. Trochę martwiłem się widząc jak rywale z SuperNationals fruwają bokami i zastanawiałem się jak zrobić, by nie przestrzelić zakrętu, ani żeby nikt inny mnie nie uderzył. Potem otrzymałem informację, że coś za mną się zaczęło dziać, więc chciałem wypracować sobie przewagę, by mieć wystarczającą przewagę przed Joker Lapem, na którym warunki były kompletną zagadką. Strategia się opłaciła i wjechaliśmy na metę z dużą przewagą. Być może dostanę reprymendę od sędziów za bączki, jakie kręciłem dla kibiców, którzy dopingowali wszystkich zawodników przez cały weekend, ale nie mogłem sobie tego odmówić.
Tomasz Kuchar: -Nigdy wcześniej nie doświadczyłem tego, co zdarzyło się w finale kategorii SuperCars. Wyścig skończył się dla mnie na pierwszym prawym zakręcie, gdy dostałem „strzał”, ale nie wiem od kogo, bo było ich kilka. Niestety ucierpiało zawieszenie, które się skrzywiło, a kierownica stała wręcz do góry nogami. Po tym wiedziałem, że dla mnie jest już po zabawie. Dostałem jeszcze kilka strzałów, ale nie zakładam niczyjej złej woli – było tak ślisko, że żaden z nas nie mógł opanować samochodów. To bardziej auto i los decydowały, gdzie akurat będziemy podążać. Zostały jeszcze cztery rundy, a im bliżej będziemy z Marcinem Gagackim w punktacji przed ostatnią z nich, tym lepiej dla widowiska.