Skradzione Ferrari odnalezione po prawie 30 latach
Brytyjska policja podała wczoraj do informacji, że odnaleziono Ferrari skradzione austriackiemu kierowcy Formuły 1. Po 29 latach samochód wróci do prawowitego właściciela, choć na chwilę obecną nie jest pewne, kto to będzie. Cała historia jest jednak wyjątkowo pokręcona i pikantna.
Mówimy tu o kradzieży włoskiego samochodu, austriackiemu kierowcy, z japońskim akcentem. Wydawało się, że wszyscy już dawno zapomnieli o tej historii, jednak tym razem wróciła jak bumerang. I to jeszcze ze szczęśliwym zakończeniem.
Musimy wrócić jednak do 1995 roku, kiedy podczas Grand Prix San Marino na torze Imola Ferrari F512M Bergera zostało skradzione. Oprócz tego, złodzieje połasili się na dwa podobne samochody. Oprócz czerwonego F512M Bergera, w ręce złodziei trafiło także srebrne F355 Jeana Alesiego. Aby tego było mało, kradzież mogłaby z łatwością zainspirować niejednego scenarzystę. Berger widział, jak ktoś kradnie jego samochód i ruszył za nim w pościg. Niestety jednak, nie udało mu się przeszkodzić złodziejowi.
Japońsko-brytyjsko-amerykański mix
Choć kierowca F1 był tak bliski ujęcia sprawców na gorącym uczynku, niewiele później udało się z tym zrobić. Wyglądało to tak, jakby samochód po prostu zapadł się pod ziemię. Policja nigdy nie znalazła tego samochodu i prawdopodobnie nigdy by go nie znalazła, nawet do dzisiaj.
Jednakże, w styczniu tego roku Ferrari zwróciło się do policji, że zostało zaangażowane w proces sprzedaży zarejestrowanego w Japonii F512M amerykańskiemu kupującemu, przez brytyjskiego brokera. Samochód okazał się być kradziony.
Podejrzanym samochodem okazało się być F512M, które zostało skradzione Bergerowi na torze Imola. Policyjne czynności zapobiegły sprzedaży i doprowadziły do konfiskaty samochodu. Zarówno obecny właściciel, jak i kilku poprzednich, nie zostało aresztowanych. Policja ustaliła, że najprawdopodobniej nie mają nic wspólnego z pierwszą kradzieżą i sami zostali ofiarami. A prawdziwy właściciel mógłby nawet złodziejom podziękować.
Ktoś się mocno wzbogaci
Nie wiemy jednak, czy będzie nim sam Berger, Ferrari, czy firma ubezpieczeniowa. W każdym razie ktoś zarobi na tym znalezisku duże pieniądze. Model 512M w latach 90. nie byłby wart ogromnych historii na rynku aut używanych. Dzisiaj jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tym bardziej biorąc pod uwagę niesamowitą historię tego modelu. Jego obecną wartość szacuje się na około 2 miliony złotych.
Na wysoką cenę oprócz historii wpływa także fakt, że Ferrari wyprodukowało tylko 501 egzemplarzy F512M. Jeśli dodatkowo ma taką historię i należało w przeszłości do kierowcy Formuły 1, z automatu ma dużo, dużo większą wartość dla kolekcjonerów.