Farsa i 107 km szutru

O Rajdzie Gdańsk Baltic Cup było w mediach o wiele głośniej, niż wynikałoby to z samej rywalizacji na oesach. Niestety, powodem była wyjątkowo słaba organizacja i niefrasobliwość władz rajdu, które niewystarczająco zadbały o niezakłócony przebieg imprezy. W najnowszym wydaniu Magazynu Rajdowego WRC przypominamy wam co działo się w Gdańsku i okolicach w ostatnich dniach maja.

Farsa i 107 km szutru
Podaj dalej

Mozolnie przygotowywana jedyna szutrowa runda w kalendarzu została też olana przez sam Polski Związek Motorowy, który widząc potknięcia i będąc świadomym ogromnej niepewności rozegrania rajdu, przyznał mu wizę i zostawił samemu sobie. Rajd ten zostanie jednak gwoździem do trumny tylko dla dyrektora rajdu, będącego kolejną ofiarą złożoną na ołtarzu ciągnięcia mistrzostw, które już dawno temu powinny zostać zreorganizowane – takie słowa czytamy na wstępie… a dalej wcale nie jest lżej.

Farsa, żenada i niedowierzanie. Te uczucia towarzyszyły zawodnikom już przed startem rajdu. Przerwane przez leśników na odcinku Szemud zapoznanie z trasą nie było jednak dobrym prognostykiem. W międzyczasie w parku serwisowym pojawiły się najróżniejszej maści problemy, związane zarówno z niewystarczającą ilością miejsca, jak i zaskoczeniem policji, która była lekko niedoinformowana o odbywającym się rajdzie. Sytuacja pogarszała się z godziny na godzinę.

Co działo się dalej? Dowiecie się tego z najnowszego wydania Magazynu Rajdowego WRC, które już od jutra znajdziecie w kioskach i sklepach w całej Polsce!

Przeczytaj również