Do końca lutego Meksyk miał dać gwarancje finansowe dalszej organizacji zawodów. Nie od dziś wiadomo, że po wyborze na prezydenta Andresa Manuela Lopeza Obradora zobowiązania wobec F1 zostaną poddane rewizji. Promotorowi wyścigu zarzucana jest korupcja.
Grand Prix Meksyku wróciło dzięki łapówkom? F1 nie jest priorytetem nowego prezydenta
Prezydent kraju wskazał, że środki budżetowe, pierwotnie przeznaczone na wsparcie rundy F1, zostaną przekierowane na flagowy projekt Kolei Majów (hiszp. El Tren Maya – 1525-kilometrowej linii, która ma połączyć miejsca turystyczne na Półwyspie Jukatan, historycznych terenach Majów – przyp. red.). Promotorzy wyścigu oraz Liberty Media (właściciele F1) zamierzają jednak podjąć próby porozumienia z władzami kraju, dlatego mimo przekroczenia deadline’u Grand Prix Meksyku nie straciło szansy na znalezienie się w terminarzu na 2020 r.
Europejskie legendy też bez umów
Na odnowienie kontraktów czekają też kultowe europejskie wyścigi. Nowej umowy nie podpisali jeszcze organizatorzy Grand Prix Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Niemiec oraz Włoch. Szef F1, Chase Carey zapowiedział, że jego priorytetem jest kontynuacja współpracy z dotychczasowymi promotorami.
Jednak chętnych do wejścia do F1 nie brakuje. Od 2020 r. potwierdzony został już Wietnam. Liberty Media chciałoby, aby do kalendarza królowej sportów motorowych wszedł także uliczny wyścig w Miami. Na fali popularności Maxa Verstappena czynione są starania o organizację Grand Prix Holandii. Władze F1 preferowałyby wyścig uliczny. Jednak bardziej realny wydaje się TT Circuit Assen, który do uzyskania przez FIA statusu toru Stopnia 1 brakuje tylko kilku modyfikacji pod względem bezpieczeństwa.
Mniej ścigania w F1?
Nie jest wykluczone, że w 2020 r. terminarz F1 będzie zawierał mniej niż 21 wyścigów. Niejasna przyszłość kilku imprez sprawia, że kształt kalendarza ma być omawiany już na pierwszym tegorocznym posiedzeniu Światowej Rady Sportów Motorowych FIA (w przyszłym tygodniu).